NATURA BRAMY

Rynki Ekonomia Gospodarka Świat i czasem Polityka

Oj, zaćmiło…

149 Komentarzy

 No to zrobiło się ciekawie po niedawnym zaćmieniu Słońca w USA 🙂

Odczyt CPI w USA nie dramatyczny, ale i nie taki, jakiego po cichu oczekiwano. Potwierdza tylko to, co niektórzy od pewnego czasu przebąkiwali, wbrew słowom wielu urzędowych optymistów – inflacja może zaliczyć wyraźne odbicie. No i mamy trzy coraz wyższe odczyty inflacji CPI pod rząd, co wielu komentatorów ekonomicznych i gospodarczych zaczyna nazywać trendem. Do tego oczywiście FOMC minutes czyli protokół większości dyskusji z marcowego posiedzenia FED (pełny protokół ujawniają po 5 latach!), w którym dominuje ostrożność, obawy przed inflacją i tradycyjne zaklęcia o zależności ruchów od napływających nowych danych itp. A mieli przecież dawać półsłówkami sygnały o gotowości do zmiany polityki! 😉

Efekt? Rynek obecnie oczekuje jednej obniżki stóp w 2024 a drugiej daje tylko 50% szans. Przypomnę, że w grudniu ’23 gdy Powell ni z gruszki ni z pietruszki wypalił, że obniżki stóp są już blisko, rynek oszalał ze szczęścia i oczekiwał 7 obniżek stóp po 25 bp pod rząd na każdym posiedzeniu FOMC począwszy od marca, w tym pięciu jeszcze w 2024.

Po grudniowym obniżkowym optymizmie już nie ma śladu… O przepraszam, jednak jest ślad. Rynki są dużo, dużo wyżej niż wtedy, a zasadnicza podstawa tamtego optymizmu właśnie zanikła 🙂

Ale ja dziś nie o tym. Będzie o sytuacji na polskim rynku, głównie pod kątem indeksu WIG20.

No to zacznijmy. Na początek wykres, który już wstępnie kilka dni temu pokazywałem na Twitterze/X – 2 rymowanki Kairos w układzie tygodniowym.

Uwagi techniczne dla spotykających się z tematem pierwszy raz:

a) w przypadku indeksów patrzymy na 2 cyfry na lewo od znaku dziesiętnego (przecinka w Polsce, kropki w krajach anglosaskich) i 2 cyfry na prawo od znaku (części setne). Tak, rynek używa tych cyfr, na które większość z nas nie zwraca uwagi J

b) rymowanka ceny i czasu jest wtedy, gdy różnica między dwoma cyframi ceny, wymienionymi w punkcie a) nie przekracza 2 jednostek: np. mamy 25 setnych w jednym z ekstremów, a okres między dwoma ekstremami wynosi np. 24 sesje albo 127 dni kalendarzowych

Wiem, że spotykającym się z tym pierwszy raz trudno jest uwierzyć, że to, co tu na wykresach pokazuję ma jakieś znaczenie. Sam przechodziłem identyczne niedowiarstwo w 2016 roku i dopiero niesamowity pokaz skuteczności zjawiska w czasie Brexitowej paniki zmienił moje nastawienie, a wraz z samodzielnym przepracowaniem tematu na francuskim indeksie CAC 40 stałem się gorącym zwolennikiem tej metody. Do meritum:

Na wykresie mamy rymowankę części setnych maksimum indeksu WIG20 z 9 kwietnia (2529).12 z 212 tygodniami, jakie minęły od dna paniki COVIDowej w 2020 roku oraz 29 punktów ze 130 tygodniami, jakie upłynęły między uformowaniem się maksimum z października 2021 a niedawnym szczytem. Dla informacji już bez wykresu dodam, że poprzedni, lokalny szczyt indeksu z 23 lutego 2024 miał tylko jedną rymowankę Kairos w układzie tygodniowym: powstał 71 tygodni od dna z października ’22 (1337,71 pkt).

Przejdźmy teraz do tego, co widać na wykresie dziennym, na sesjach (można też liczyć czas na dniach kalendarzowych albo stopniach kątowych orbity Ziemi względem Słońca, tzw. stopniach słonecznych, ale o tym będzie kiedy indziej). Pierwszy wykres:

Co tu widzimy?

– rymowankę 13 sesji od dna ostatniej korekty do szczytu z 9.04 z 12 setnymi – (2529).12 pkt

– rymowankę 30 sesji od szczytu z lutego br. z (25)29.(12) pkt

– rymowankę 57 sesji między niedawnym szczytem a setnymi z minimum 16 stycznia br.(2161),56 pkt.

– rymowankę 128 sesji między dnem z października ’23 a maksimum z 9 kwietnia (25)29,(12) pkt.

Drugi wykres:

Tu widać:

– rymowankę 312 sesji od szczytu ze stycznia ’23 z wartością setnych (2529),12 pkt

– rymowankę 372 sesji między dnem z października ’22 i obecnym szczytem z wartością minimum w tym dnie (1337),71 pkt

Dużo tego, prawda? Większość ważniejszych ekstremów ruchu w górę, zaczętego w październiku 2022 „łapie się” z jakąś rymowanką z niedawnym szczytem. Jest tego znacznie więcej, niż np. na szczycie z lutego br.

Ten zespół rymowanek na wykresach dziennych i tygodniowych (są jeszcze podobne intraday, ale ich dziś nie pokazuję) dla szczytu z 9 kwietnia nazywam dobrą organizacją struktury czasowej i jest typowy dla istotnych ekstremów (zarówno dołków jak i szczytów). Niestety – czasami zdarza się też w przypadku mniej istotnych ekstremów. Wszystko po to, żeby interpretatorowi sytuacji nie było za łatwo J

Mam jeszcze jeden wykres:

Zdarza się, że setne rymują się w inny sposób, niż z czasem  między ekstremami. I to jest dokładnie ten, raczej rzadki przypadek: wzajemne proporcje ostatnich 2 fal – spadkowej do późniejszej, wzrostowej, zakończonej szczytem 9 kwietnia wynoszą 85,1%, setne w dnie z 19 marca: (2297),85 pkt. To tzw. układ triangulacyjny – wartość liczbowa ekstremum „w środku” w jakiś sposób reguluje sytuację między poprzedzającym je i następującym po nim ruchu.

Przyznam się, że mam z tymi proporcjami pewien problem: dla wzmocnienia ich znaczenia przydałby się jakiś układ czasowy między ekstremami z lutego, marca i kwietnia ’24, rymujący się z 85. Tymczasem nie ma tam nic takiego na poziomie dziennym (co już oglądaliśmy wyżej) i nie ma też nic na poziomie intraday – np. między ekstremum z lutego i kwietnia br. mamy dokładnie 90 świec na wykresie 180 min lub 60 świec na wykresie 360 min.

O interpretacji tej sytuacji nieco później.

Spójrzmy teraz, co stało się na wykresie USD/PLN. Oto wykres tygodniowy tej pary walutowej:

Trzecie odbicie od 10 letniej linii trendu, najbardziej dynamiczne ze wszystkich trzech. Ruchy dzienne większe niż 1% nie są częste na polskim Forex, a tu, w zeszłym tygodniu, mamy aż 2 takie dni. Ani chybi, ktoś mocno spieniężał swoje polskie aktywa i zamieniał otrzymane pieniądze na waluty. Zapewne byli to w większości przedstawiciele „gorącego, szybkiego kapitału” :

Tu widać dużo lepiej skalę i rozmiar niedawnych ruchów w porównaniu do innych dni. W zaledwie 4 dni mamy dynamiczne wyjście ponad pierwszy, lokalny opór (szczyty z przełomu marca i kwietnia br.) Wygląda na to, że rynek w końcu ruszył na poważniej w górę, a to dopiero początek. I znowu zasada „Boh Trojku ljubit” czyli Bóg kocha trójkę – trzy testy przed poważniejszym odejściem. Oczywiście, zgodnie z tą zasadą, gdyby jednak wkrótce doszło do kolejnego, czwartego testu linii, najprawdopodobniej zostałaby ona przełamana w dół.

Jako gorący zwolennik szukania „stref przyciągania” w rejonach nie zamkniętych luk śmiem twierdzić, że minimalny zasięg ruchu USD/PLN w górę to okolice „luki wyborczej” z połowy października ’23 (czerwona elipsa), czyli rejon 4,25 – 4,30. Oczywiście może to być jeszcze wyżej, podany szacunek uważam za ostrożny i konserwatywny.

Sytuacja fundamentalna także temu sprzyja – oto mamy wspomniany wcześniej wzrost inflacji w USA, który powstrzyma na jakiś czas (jaki?) zapędy FED do obniżek stóp i jednocześnie słabnięcie inflacji w Europie oraz gotowość ECB do obniżek stóp procentowych. O ile w RPP mamy raczej polityczny klincz, który powinien prowadzić do utrzymania się stóp na niezmienionym poziomie, dopóki dane ekonomiczne jednoznacznie nie wskażą konieczności obniżek, o tyle spekulacje o szybkiej zmianie polityki monetarnej w Eurozonie na luzowanie ostatnio się nasilają, wskutek czego Euro słabnie w relacji do USD i słabnąć będzie jeszcze jakiś czas. To słabnięcie EUR pociągnie za sobą także inne europejskie waluty, które globalny kapitał postrzega jako mniej lub bardziej powiązane ze Euro. PLN także się mieści w tej kategorii.

Dlaczego to istotne? Pozwolę sobie przypomnieć ten pokazywany tutaj już wcześniej wykres, przedstawiający WIG20 na tle odwrotnej pary: PLN/USD. Ta para pokazuje, ile centów można kupić za 1 zł, czyli w praktyce siłę złotego w relacji do dolara:

Sprawa prosta: trwające dłużej niż kilka dni umacnianie się USD to mocny wiatr „w oczy” indeksu WIG20, z jednym wyjątkiem w ostatnich 20 latach – odbudowa aktywności po lockdownach, gdy przez pierwszą połowę 2021 roku indeks nie reagował na umacnianie się USD. Generalnie wzrosty WIG20 bardzo wyraźnie korelują z okresami umacniania się PLN, przy czym nie chodzi tu raczej o skalę ruchu złotego, a bardziej o jego kierunek – ruch nie musi być znaczny, byle był odpowiednio długotrwały we właściwym kierunku.

Dodajmy do tego kwestie nastrojów rynkowych:

Wskaźniki sentymentu są obecnie w strefach znacznego optymizmu. Amerykański NAAIM Exposure do niedawna osiągał wartości powyżej 100 pkt, co oznaczało, że spora grupa zarządzających była gotowa kupować akcje z lewarem (ankieta dopuszcza maksymalny lewar 2 czyli 200 bp, wartość równa +100 oznacza, że zarządzający chcą kupić akcje „pod korek”, ale bez lewara:

Również polski INI wskazuje spory optymizm rodzimych inwestorów co do GPW, ale podobnie jak w USA, nieco mniejszy od niedawnego. Żółta linia – indeks WIG, pozostałe kolorowe linie objaśnione pod wykresem:

Dochodzimy w końcu do kwestii interpretacji całej sytuacji.

Jak już wcześniej wspomniałem, dobra organizacja struktury czasowej całego ruchu od dna z października ’22 jest poważną przesłanką za tym, by uznać niedawny szczyt WIG20 za istotny. Organizacja struktury na tym szczycie jest najlepsza ze wszystkich dotychczasowych, licząc od dna z 2022. Jednak same Kairosy i organizacja struktury czasowej to za mało. Zawsze powinno być jeszcze „coś” na potwierdzenie. Tu wróćmy do kwestii rymowanki 85 setnych i 85%. Squaring, który tłumaczę (nie tylko) na własny użytek jako rymowankę ma pełną nazwę price time squaring, czyli w wolnym przekładzie rymowanka ceny i czasu. Tymczasem tutaj mamy rymowankę ceny i proporcji 2 sąsiednich ruchów. Dotąd spotkałem się tylko z jednym, podobnym przypadkiem i to w o wiele mniejszej skali – intraday. To potwierdzenie jest słabe, a godziny szukania czegoś jeszcze oprócz tego, nie dały żadnego rezultatu. Zaraz po zauważeniu dobrej organizacji struktury czasowej, co odkrywa się szybko i względnie łatwo, uznałem, że to tylko kwestia poświęcenia jeszcze chwili czasu. Tymczasem poświęciłem tego czasu sporo i praktycznie nic więcej nie znalazłem.

Jeśli zaraz po stwierdzeniu dobrej struktury czasowej szczytu dawałem75% szans na to, że to coś poważnego, tak wskutek szukania potwierdzenia muszę obniżyć tę wartość do jakichś 60%.

Z elliottowskiego punktu widzenia pasowałoby to na  zamkniętą już strukturę abc – x – abc taką, jak poniższa

w której ostatni ruch: c w ramach drugiego abc sam dzieliłby się na mniejszą trójkę.  To oczywiście przy założeniu, że 9 kwietnia WIG20 naprawdę zrobił ten istotny szczyt. Jeśli tak jest, to teraz powinna nas czekać korekta całego ruchu w górę, zaczętego w październiku ’22. W teorii mogłaby ona zejść nawet do okolic tamtego dna, choć szeroka strefa 38 – 62% zniesienia całego ruchu (czyli 1790 -2075 pkt.) wydaje się na dziś znacznie prawdopodobniejsza. Wizja większego umacniania się USD w relacji do PLN i większości innych walut generalnie wspiera powyższe założenie.

A co z owymi 40% prawdopodobieństwa, że to jeszcze nie jest ten szczyt? Wtedy oczekiwałbym jeszcze jednego ruchu w górę, trochę poprawiającego ekstremum z 9 kwietnia, a koniec obecnie zaczętych spadków powinien nastąpić jeszcze powyżej tej różowej linii. Jak miałoby dojść do tego poprawienia szczytu z 9 kwietnia w sytuacji, gdy mamy ruch, umacniający dolara? Cóż, ten ruch w górę nie będzie jednostajny i co jakiś czas będą się trafiać mniejsze i większe korekty. Jedną z takich korekt WIG20 mógłby próbować wykorzystać.

Wracając do tematu obniżek stóp, od którego zacząłem: rynek obecnie liczy, że ta jedna, „pewna” obniżka w 2024 roku będzie mieć miejsce na wrześniowym posiedzeniu FOMC. Nie jestem przekonany. Taki ruch we wrześniu zostałby odebrany przez ekipę Trumpa i zapewne nie tylko przez nich jako wspieranie kandydatury Bidena w wyborach. Według mnie możliwy byłby do zaakceptowania przez Trumpa tylko pod warunkiem mocnego spadku inflacji i wyraźnego spadku aktywności gospodarczej USA do tego terminu, co na dziś jest raczej mało prawdopodobne. Jeśli Powell chce być neutralny, to przy nie zagrożonej aktywności gospodarczej USA zaczeka z pierwszą obniżką stóp do okresu po wyborach: albo planowo w grudniu, albo jeszcze w listopadzie na jakimś dodatkowym posiedzeniu ad hoc.

Z mojej strony to wszystko na dziś.

Nie wiem, kiedy będę mógł popełnić kolejny wpis. Może wyjść z tego (niezamierzona) dłuższa przerwa z przyczyn ode mnie niezależnych. Mam nadzieję, że jednak do niej nie dojdzie.

Szanowny Czytelniku! Jeśli uważasz, że wpis jest tego wart i coś wnosi do Twojej wiedzy o rynkach, możesz mi postawić wirtualną kawę pod poniższym linkiem:

https://buycoffee.to/songmun

W żebraczych szatach
kim jest ta dziwna postać
wiosną rozkwitłą?

Basho (ze zbioru Hanatsumi, 1690)

Written by songmun

13 kwietnia 2024 at 17:58

Replikacja 67

59 Komentarzy

Wreszcie udało mi się wykroić trochę czasu na wpis. Mam ostatnio sporo problemów, także zdrowotnych, a większa sprawa przede mną w ostatniej dekadzie kwietnia. Gdybym przypadkiem od maja tego roku całkowicie zamilkł w internecie (mało prawdopodobne, ale czasem rzeczy mało prawdopodobne też się wydarzają) to nie dlatego, że mi się znudziło czy się obraziłem na czytelników itd. Gdyby tak się stało i przestałbym się odzywać, wspomnijcie mnie czasem….

Wpis będzie krótki, więc bez wstępów od razu do meritum.

Układ na złocie, który tu opisywałem, był naprawdę mocny:

I przyznaję: jego złamanie trochę mnie zaskoczyło. Przypomnę tu kilka zasad:

– układy cena – czas to nie są betonowe zapory, na 100% zatrzymujące i odwracające ruch i możliwe jest ich złamanie

– złamanie układu jest potwierdzeniem „woli” rynku by poruszać się nadal w dotychczasowym kierunku

– im mocniejszy układ został złamany tym większa szansa, że rynek chce iść dużo dalej lub dużo dłużej w dotychczasowym kierunku albo jedno i drugie.

Interpretacja tego złamania z listopada ’23 w świetle powyższych zasad była więc stosunkowo prosta. Dodatkowe potwierdzenie, że to coś więcej przyszło wraz z analizą układów ceny i czasu na szczycie z 4 grudnia 2023 r. (2152.3 USD/oz). Wałkowałem ten szczyt na wszelkie możliwe sposoby na wykresie dziennym, tygodniowym a nawet miesięcznym i jedyne, co udało mi się znaleźć, pokazuję na poniższym wykresie:

Oto pierwsza fala wzrostowa z okresu październik – grudzień ’23 ma się do całości tego ruchu jak 59.6% do 100%, a cały ruch trwał 59 dni kalendarzowych. W sumie nic specjalnego, co sugerowało kontynuację ruchu w górę pomimo tego, że szczyt z 4 grudnia ’23 ze swym długim, górnym cieniem wyglądał poważnie

Dlaczego pokazuję tę przeszłość? Bo wpłynęła, i wygląda na to, że dalej wpływa na przyszłość! Oto jeśli odwrócimy pokazane wyżej proporcje okazuje się, że całość ruchu w górę październik – grudzień to 1.675 x pierwsza fala wzrostowa tego ruchu. Czy to istotne? Samo z siebie: niekoniecznie. Ale w połączeniu z informacją z poniższego wykresu nabrało to dużej wagi:

Mój dostawca danych zmienił już serię kontraktów przed dnem z 14 lutego na kwietniową GCJ24 co widać na wykresie ciągłym powyżej, ale w tamtym momencie seria lutowa: GCG24 była jeszcze serią frontową i minimum na niej wyniosło 1984.8 USD/oz. Zróbmy teraz bardzo proste odejmowanie – szczyt grudniowy minus dołek z lutego ’24:

2152.3 – 1984.8 = 167.5 USD/oz

I co? Ładna replikacja? Oczywiście. Wystarczyło to zauważyć w tamtym konkretnym momencie 🙂 i już było jasne, że to prawdopodobnie koniec korekty! Dodam, że w tym dnie jest jeszcze parę innych zależności, ale nie będę się tu nimi zajmować z braku czasu. To od razu wskazywało na siłę dołka z połowy lutego, przy okazji sygnalizując, że replikacja 67 może obecnie być wiodącą w ruchach cen złota. 67 pojawiło się w proporcjach falowych, potem pojawiło się w cenie, więc może pora na pojawienie się także na danych czasowych?

Właśnie w piątek, 8 marca, mamy 67 sesji od szczytu z grudnia ’23, więc prawdopodobieństwo szczytu o pewnej istotności jest. Istotności niezbyt dużej, bo układy na tym szczycie są dość słabe. Przypomnę tylko, że sesja niedzielno – poniedziałkowa w NY 10-11 marzec ’24 (czyli 11 marca od północy czasu polskiego) to sesja 68, więc złoto może jeszcze trochę poprawić ekstremum z zeszłego tygodnia i nadal będzie to potwierdzać znaczenie replikacji 67 (dokładniej 67.5). Czy to koniec wzrostów? Nie sądzę, zbyt słaby układ na zeszłotygodniowym szczycie z 8 marca. Czas na korektę? Przy RSI(14) powyżej 80 pkt. jak najbardziej. Dostaję dwa ciekawe punkty czasowe w najbliższej przyszłości: okolice Wiosennej Równonocy i końcówkę marca (27-29), któraś z tych dat ma szansę być miejscem formowania się dołka korekty.

Jak na razie, ruch ceny prowadzony jest przez poniższe, różowe Widły Andrewsa, co potwierdza mocne odejście od ich dolnego ramienia po uprzednim odbiciu pod koniec lutego:

Jeśli te Widły prowadzą ruch, to z dużym prawdopodobieństwem można oczekiwać wzrostów cen złota co najmniej do ich mediany (środkowej), czyli ostrożnie przyjmując czas na nadchodzącą korektę i kolejny ruch w górę – do wartości ok. 2300 USD/oz. Czy coś więcej? To już mniej prawdopodobne i do sprawdzenia po zachowaniu cen, gdy już się w ww. okolicy znajdziemy. Na razie powinniśmy zobaczyć korektę niedawnego ruchu i jeśli Widły działają nadal, to nie powinna ona zejść pod ich dolne ramię (obecnie 2070 USD/oz, ale szybko się podnosi i już pod koniec nadchodzącego tygodnia będzie to 2090 USD/oz, by w okolicach Równonocy być powyżej 2100)

Bardzo ciekawa jest struktura wzrostów, zaczętych w listopadzie 2022:

Wzrosty te dzielą się wyraźnie na trójki (co pokazałem cyframi 1-2-3), natomiast próby oznaczania tego ruchu jako impulsowych piątek hossy wg Elliotta wymagałyby sporej ekwilibrystyki i naginania zasad Fal Elliotta. No chyba, że Teoria Fal nie działa wcale 😉 To by znaczyło, że mimo połamania szczytów z lat 2020-23 złoto nadal jest w jakimś skomplikowanym trendzie typu bocznego. Na powyższym wykresie zaznaczyłem schematycznie projektowane zachowanie cen w najbliższej przyszłości przy założeniu, że 14 lutego zaczęliśmy kolejną strukturę trójkową. Jest pewna możliwość liczenia tych wzrostów jako 5 -falowych struktur, ale to by wymagało przyjęcia założenia, że jesteśmy w fazie rozbiegowej gigantycznego ruchu w górę, takiego, o którym od lat śnią Gold Bugi :-). Nie jest to niemożliwe, ale trzeba to uznać za znacznie mniej prawdopodobne niż układy trójkowe zwłaszcza, że na obu szczytach oznaczonych cyframi 3 na powyższym wykresie dostawałem sygnały czasowe, co wskazywałoby na to, że obie fale 1-2-3 tworzą pełne, zakończone struktury.

Na dziś tyle ode mnie. Liczę, że kolejny wpis uda mi się zrobić między 8 a 14 kwietnia.

Szanowny Czytelniku! Jeśli uważasz, że wpis jest tego wart i coś wnosi do Twojej wiedzy o rynkach, możesz mi postawić wirtualną kawę pod poniższym linkiem:

https://buycoffee.to/songmun

O wieczorna jaskółko!
Moje serce pełne obaw
O dzień jutrzejszy.

Issa (1763-1827)

Written by songmun

10 marca 2024 at 22:04

Ostatni wpis w 2023

260 Komentarzy

Planowałem pisanie na w ten weekend niezależnie od tego, co zrobi rynek; a ten, tuż przed rozpoczęciem, dostarczył mi trochę ciekawych materiałów. Zaczynajmy.

Dolar Index Future (DXY) mniej więcej dotarł do swojej linii trendu, ciągniętej od dna z maja 2021:

Oraz takiej oto linii wewnętrznego trendu:

Co ciekawe, w chwili gdy to robi, popyt na opcje, zabezpieczające przed wzrostowym zwrotem na USD jest najniższy od 3 lat (za Bloomberg’ iem) :

Dodajmy do tego ładny squaring – korekta wzrostów z okresu lipiec październik zniosła lekko ponad 72% tych wzrostów w czasie 72 dni:

I już jest ciekawie, prawda? Czy to dno DXY się obroni? Nie wiem, to dopiero 2 świeca, licząc od jego sformowania się. Poprzedni dołek, z 29 listopada br. pokazał podobny squaring: 57dni/57%. Jak widać, wystarczył tylko na 10 dniowe odbicie nim został połamany, ale tym razem dochodzi jeszcze uformowanie się dywergencji indeksu i oscylatora RSI(14), podkreślonych czerwoną i zieloną linią, więc szanse na utrzymanie są dużo większe, niż poprzednio.

Oczywiście dopiero nieudana próba złamania tego dna w przyszłości, w ramach jego testu lub nawet kilku testów znacząco zwiększy prawdopodobieństwo, że 14 grudnia ’23 r. doszło do odwrócenia spadków na wzrosty.

W aspekcie powyższej sytuacji ciekawie wygląda wykres USD/JPY, gdzie również mamy zejście, tym razem znacznie precyzyjniejsze, do tej czerwonej linii trendu wzrostowego:

Tu również mamy znaczne wyprzedanie oscylatorów, choć bez dywergencji (bez wykresu; Czytelnik proszony jest o uwierzenie na słowo lub samodzielne sprawdzenie). Dla większości moich czytelników zapewne znacznie bardziej interesująca jest sytuacja na parze walutowej USD/PLN, a zapewniam, że jest intrygująco:

USD/PLN obecnie testuje po raz drugi dolną linię ponad 9 letniego kanału wzrostowego. Robi to na lekkim wyprzedaniu dziennego RSI:

z wyraźnie zaznaczającą się dywergencją między oscylatorem i ceną (zielona i różowa kreska). Do tego sesje z 14 i 15 grudnia ’23 tworzą dobrze znaną  świecową formację Objęcia Hossy (Engulfing Bullish Line):

Stali Czytelnicy zapewne pamiętają ten wykres, ale przypomnę go dla nieregularnych odwiedzających:

Wykres przedstawia indeks polskich ciężkich spółek, WIG20, na tle pary walutowej PLN/USD (odwrotności USD/PLN), pokazującej ile centów można aktualnie kupić za 1 zł, a więc rosnącej razem z umacnianiem się PLN w stosunku do USD. O ile krótkoterminowo mogą istnieć drobne rozbieżności, o tyle w dłuższym terminie nie ma wątpliwości: WIG20 do swoich wzrostów potrzebuje umacniającego się PLN względem USD. Z kolei umacnianie się USD względem PLN jest wiatrem w oczy dla wzrostów WIG20 i często towarzyszy spadkom tego indeksu.. Dodam do tego jeszcze i ten fakt, że siła pary USD/PLN (lub słabość jej odwrotności) dobrze koreluje z siłą  Dollar Index Futures, co nie powinno specjalnie dziwić, bo skład koszyka walutowego DXY był ustalany w latach 70-tych i poza bodaj 13% udziałem Jena JPY większość składu stanowią tu waluty europejskie, z 56% udziałem EUR (które zastąpiło niektóre wcześniejsze waluty, wycofane wraz ze wprowadzeniem Euro do obiegu).

Dlaczego piszę o dolarze i stopniowo przeskakuję do WIG20? Nie bez powodu. Na piątkowym szczycie WIG20 znalazłem bowiem klasyczny, ładny układ squaringu 1:1 wg Ganna:

Różnica między szczytem z 2021 roku a tym obecnym, z 15 grudnia ’23, wynosi 112.88 pkt., a dzieli je od siebie 113 tygodni! To naprawdę bardzo mocny układ, najmocniejszy, jaki w tym roku pojawił się na tym indeksie, znacznie mocniejszy od opisanego w poprzednim wpisie, dość szybko złamanego przez rynek. Jako uzupełniającą ciekawostkę dla pasjonatów Złotej Spirali dodam tylko, że 1.128 to wynik pierwiastka 4 stopnia ze współczynnika Fibonacciego: 1.618.

Nie będę tu pokazywać Kairosów (są, proszę wierzyć na słowo), zamiast tego pokażę oscylator RSI w wersji dziennej:

i tygodniowej

W obu przypadkach mamy rozwijające się od kilku miesięcy dywergencje, wskazujące na słabnięcie impetu wzrostowego. Dywergencje same w sobie to nie są sygnały kupna czy sprzedaży, pokazują jedynie stan rynku, podobnie jak oscylatory, na których się formują. Formowanie się dywergencji może trwać bardzo długo bez realnego wpływu na trend, ale jest to sygnał ostrzegawczy. W tym wypadku ostrzegający, że gdy już dojdzie do zmiany kierunku ruchu, to zmiana ta może być poważna, bowiem mamy dywergencję na wykresie tygodniowym.

Jak te powyższe fakty interpretować?

Mamy najmocniejszy w tym roku squaring na WIG20, któremu towarzyszy również squaring na DXY oraz testowanie na mocnym wyprzedaniu ważnej technicznie linii na USD/PLN. To mogą być (ALE NIE MUSZĄ !!!) poważne punkty zwrotne na ww. instrumentach finansowych. Przypominam, że we wszystkich wypadkach, gdzie pokazuję powyżej squaringi dopiero nieudana próba (lub kilka takich prób) wyjścia kursu poza ekstremum, na którym pojawił się squaring, jest sygnałem jego oddziaływania, podnoszącym prawdopodobieństwo zmiany kierunku ruchu. Na razie mamy bardzo wstępne sugestie co do takiej możliwości, wymagające dalszej obserwacji – jedna czy dwie świece to za mało. Przypominam też, że jest tym bardziej zdecydowanie za wcześnie na otwieranie krótkich pozycji na WIG20 czy też długich na DXY. Nawet jeśli mam 100% racji w obu przypadkach, tego typu ekstrema podlegają mocnym testom, zdejmującym czasem po 90% i więcej pierwszego spadku, liczonego od ekstremum. Otwieranie pozycji w takiej sytuacji jest przedwczesne i oznacza, że nawet jeśli początkowo pozycja będzie zyskowna, to istnieje wysokie ryzyko załapania się na głęboki test ekstremum i patrzenie, jak zyskowna pozycja w ramach tego testu idzie „pod wodę”, co nie każdy wytrzymuje nerwowo.

Podrzucam tu tego typu rzeczy bardziej jako „paszę dla mózgu” i przyczynek do dalszej, znacznie uważniejszej niż dotąd obserwacji. A jeśli okaże się, że mam rację, będzie to asumpt do wytworzenia odpowiednio wczesnej gotowości pójścia z nowym trendem, gdy pojawią się wyraźniejsze sygnały jego zmiany po obronionych testach ekstremów.

Jeśli mam rację w obu przypadkach (dolar i WIG20), to z tego powinny wyjść ruchy o sporym zasięgu w kierunku przeciwnym do dotychczasowego. Przypomnę, że Tom McClellan (syn Tych McClellanów, od oscylatora i summation index) jeszcze w kwietniu 2022 roku pokazywał poniższy wykres cykli na USD:

z sugestią, że jeśli ów 8 letni cykl nadal działa, to szczytu siły USD powinno się oczekiwać gdzieś w 2024 roku.

Panowie z Trading on the Mark, z którymi nie zawsze się zgadzam, ale zawsze uważnie oglądam ich pomysły co do oznaczeń Fal Elliotta bo uważam, że są jednymi z lepszych w tej dziedzinie, wypuścili tydzień temu, czyli jeszcze przed uformowaniem się pokazywanego wyżej ekstremum, takie oto 2 elliottowskie oznaczenia dla DXY:

Ich głównym wariantem jest dojście DXY do nowych, kilkunastoletnich maksimów w okolicy 115 pkt jako fali V, wariantem rezerwowym dojście „jedynie” do strefy 110 – 112 jako korekty spadków z okresu wrzesień 2022 – lipiec 2023.

Osobiście nie wiem, czy i którą z tych wersji wybrać, ograniczę się więc jedynie do stwierdzenia, że w przypadku, gdy rzeczywiście 14 grudnia doszło do uformowania się istotnego dna, to ruch w górę, który z niego się zaczął, będzie duży. Analogicznie, za duży uważam ruch w dół indeksu WIG 20. Czy już mówiłem, że nadal uparcie spodziewam się powrotu tego indeksu do okolic dna z października 2022? ;-)

Dobrze, a z czego to wszystko może wynikać? To zawsze są tzw. domniemania, ale biorąc pod uwagę, jak bardzo zarządzający zwracają uwagę na FED i słowa jego urzędników, nie są to takie zupełnie bezpodstawne domniemania. Spójrzmy na poniższe kalendarium:

Powell 1 grudnia: jest za wcześnie, aby mówić o łagodzeniu polityki pieniężnej

 Powell 13 grudnia, na konferencji po posiedzeniu FED: rozmawiamy o momencie łagodzenia polityki pieniężnej

Reakcja? Euforia na giełdach, dolar mocno w dół, metale szlachetne mocno w górę (w tym pallad nawet ponad +7%); rynek posłuchał konferencji, obejrzał sobie tzw. kropeczki (dot plot) gubernatorów FED i doszedł do wniosku, że z podwyżkami stóp to już koniec. Z kropeczek można wyczytać, że „średnio” gubernatorzy FED spodziewają się w 2024 3 obniżek stóp, a pierwszej w maju. Natomiast rynek zinterpretował sprawę po swojemu, jak to często robi i doszedł do wniosku, że będzie 5 obniżek stóp, a pierwsza już w marcu ’24, co pokazuje poniższy wykres od Bianco Research:

i nadał temu przewidywaniu niemal 100% pewność w wycenach szans na CME. 14 grudnia to była w zasadzie kontynuacja nastroju, aż tu wchodzi

gubernator FED Williams 15 grudnia w CNBC: tak naprawdę jednak o tym nie rozmawiamy

a na dobitkę wchodzi cały na biało

gubernator FED Bostic 15 grudnia: widzę możliwość zaledwie 2 obniżek stóp procentowych, pierwsza w 3 kwartale

I już mamy cały temat, z umocnieniem USD, cofnięciem wielu indeksów akcyjnych i spadkiem rynkowej wyceny szans na pierwszą obniżkę stóp w USA w marcu ’24 do 60%.

Jeśli zamiarem FED było wprowadzenie zamieszania to udało się znakomicie, bo na pewno nie jest to wielokrotnie deklarowane jasne komunikowanie się z rynkami. W tej chwili wszyscy ci zarządzający, dla których działania FED są podstawą do wykonania ruchów na rynku (a więc zdecydowana ich większość) będą niecierpliwie czekać na minutes z grudniowego posiedzenia, które pojawią się, jeśli się nie mylę w środę, 3 stycznia 2024, a ich publikacji mogą towarzyszyć gwałtowne ruchy na rynkach. Na razie jednak mamy drugą połowę grudnia, z prawdopodobnym lekkim cofnięciem w tym tygodniu, a po Świętach tradycyjny okres „strojenia okienek” przez fundusze na koniec roku. Okres ten, z możliwością przeciągnięcia się na pierwsze sesje po Nowym Roku (-> FOMC minutes) powinien być czasem wzrostów na rynkach akcji i prawdopodobnie będzie związany z testami pokazanych tu, zeszłotygodniowych ekstremów na WIG20 i dolarze.

Jeszcze jeden, istotny temat. Nie ukrywam, że jedną z większych dla mnie niespodzianek w mijającym roku było zachowanie rynków akcyjnych w aspekcie ruchów monetarnych FED. Oto FED w ostatnim czasie mocno redukował podaż pieniądza M2, na skalę niespotykaną od 1945 roku ( o ponad 3% rok do roku) :

Tymczasem rynki akcji zachowywały się tak, jakby płynność rosła, a nie spadała. Dodajmy do tego fakt sporej emisji nowych obligacji przez rząd USA i mamy potężne ssanie pieniądza z rynków, którego zupełnie nie widać po zachowaniu cen akcji. W ciągu prawie 20 lat obserwacji wpływu ruchów na emisji pieniądza i oglądania wcześniejszych danych archiwalnych zaobserwowałem, jak czułe są akcje na zmiany płynności monetarnej. Najczęściej wystarczyło, by chwilowe tempo zmiany emisji spadło do okolic 0%, a rynki akcji wchodziły co najmniej w wyraźną korektę. A tu mamy przecież bezprecedensową w powojennej historii skalę redukcji pieniądza w obiegu!

Ewentualne równoważenie wpływu czynników wewnątrz USA przez wzrost emisji pieniądza przez inne banki centralne na świecie również wyglądało mało przekonująco – nie odpowiadało swoją skalą. W końcu trafiłem na bardzo sensowne wyjaśnienie ze strony Jurriena Timmera, szefa Działu Analiz Makro Fidelity Investment, które pozwolę sobie przytoczyć:

Jednym z głównych czynników siły rynku jest obecnie poprawa płynności pomimo kurczenia się bilansu Fed. Jest to wynikiem decyzji funduszy rynku pieniężnego (MMF) o zakupie bonów skarbowych zamiast korzystania z programu repo (RRP) Fed. Ponieważ MMF wypatrują zwrotu w cyklu Fed, program RRP szybko się kurczy. To tak, jakby Fed w ogóle nie przeprowadzał ilościowego zaostrzenia polityki pieniężnej (QT)”.

Poniższy wykres od Fidelity Investment ilustruje wypadkową płynność monetarną, wynikającą z ruchów w trójkącie FED (konto operacyjne SOMA), rząd USA (konto TGA) i programu repo FED (RRP) z uwzględnieniem wspomnianej wyżej decyzji funduszy rynku pieniężnego, na tle indeksu mniejszych spółek Russell 2000:

Bingo! Nagle wszystko zaczyna się układać w logiczną całość! Rzeczywiście, rynki finansowe dostają w ten sposób większą płynność, co przekłada się np. na obserwowane wzrosty cen akcji i wysoko oprocentowanych obligacji (high yield bonds), przy jednoczesnym braku lub niewielkim przepływie tej płynności monetarnej do realnej gospodarki, czego objawem jest szybko spadająca inflacja. Do tego banki, z których wypływają pieniądze do funduszy rynku pieniężnego (likwidacja kont oszczędnościowych w poszukiwaniu wyższego oprocentowania), dzięki programowi BTFP w wykonaniu FED mają dostęp do finansowej kroplówki i pomimo ucieczek wkładów nie powtórzą już sytuacji kalifornijskiego SVB z początków tego roku. Żyć, nie umierać! Zaraz, na pewno?

No nie do końca. Cała sytuacja opiera się na przepływie pieniędzy z wkładów bankowych do MMF i dalej na rynek obligacji, który to przepływ do funduszy właśnie zaczyna spowalniać, choć jeszcze pozostaje w strefie wartości dodatnich (wykres od Bank of America):

Zrozumiałe – od kilku tygodni mamy mocny rajd na przecenionych obligacjach, czyli ich rentowność spada, a przecież to one są obiektem inwestycji MMF, ergo MMF nie są w stanie dostarczać już tak wysokich zwrotów z kapitału a ich atrakcyjność względem lokat bankowych słabnie. Wniosek stąd prosty – dalszy spadek rentowności obligacji doprowadzi w końcu do zacięcia się całego płynnościowego mechanizmu i skończy się finansowe równoważenie QT w wykonaniu FED, co wymusi odpowiednie dostosowanie się cen akcji do zmienionej sytuacji. I wcale nie trzeba do tego, by saldo wpływów do MMF przeszło do wartości ujemnych, co zazwyczaj ma miejsce ok. roku po pierwszej obniżce stóp procentowych. Wystarczy, by wpływy do MMF osłabły na tyle, by przestać równoważyć zasysanie pieniędzy przez FED i emisję obligacji przez rząd USA, do czego, jak sugeruje powyższy wykres, już niedaleko.

Szanowny Czytelniku! Jeśli uważasz, że wpis jest tego wart i coś wnosi do Twojej wiedzy o rynkach, możesz mi postawić wirtualną kawę pod poniższym linkiem:

https://buycoffee.to/songmun

Życzę wszystkim Wesołych Świąt Bożego Narodzenia i Szczęśliwego Nowego Roku 2024, pełnego sukcesów, nie tylko finansowych!!

Koniec roku –
Wszystkie kąty
Tego niestałego świata
Zamiecione.

Basho (1644-1695)

Written by songmun

17 grudnia 2023 at 23:32

2 przypadki i nadchodzący test

197 Komentarzy

Nim zacznę właściwą treść wpisu, dwa wyjaśnienia. Wyjaśnienie pierwsze:

W komentarzu pod poprzednim wpisem zarzucono mi między innymi, że „wpuszczam w maliny niedoświadczonych, bo rośnie, kiedy powinno spadać” dlatego, że wpis ukazał się akurat na dzień przed wzrostową sesją w generalnie trafnie przewidzianej spadkowej tendencji, trwającej 10 sesji. Otóż tworzę wpisy wtedy, gdy mam na to czas, a nie wtedy, gdy pojawia się miejsce na wejście w pozycję, a tu akurat tak się złożyło, że miałem go w weekend przed poniedziałkowym, krótkotrwałym odbiciem. Nie wybierałem daty poprzedniego wpisu ze względu na sytuację rynkową, ale ze względu na moje własne możliwości czasowe.

Z tym czasem na pisanie mam coraz większy problem tak gdzieś od marca 2023 z powodów rodzinnych i ogólnożyciowych: pojawiło mi się sporo nowych obowiązków wobec kilku starzejących się członków rodziny i staram się to wszystko jakoś razem ogarnąć łącznie z pisaniem, które wciąż jeszcze mnie cieszy, ale przecież nie muszę tego bloga dalej ciągnąć. I jeśli w przyszłości nie uda mi się dalej godzić tych dwu rzeczy, to chyba jest jasne, z czego zrezygnuję….

Jeśli ktoś oczekuje, że wpisy takie jak ten mają mu podać dokładne miejsce otwarcia jego pozycji, to pomylił adresy: właściwym miejscem do realizacji takich oczekiwań są strony internetowe i portale tzw. sprzedawców sygnałów, którzy jak wiadomo cieszą się powszechnym szacunkiem inwestorów, są znani z respektu dla przepisów prawa oraz wysokiej jakości i poczucia odpowiedzialności za oferowane informacje 🙂

[ Uwaga dla niekumatych i prawników: poprzednie zdanie nacechowane jest ironią i nie stanowi reklamy tzw. sprzedawców sygnałów 🙂 🙂 ].

Można też oczywiście włożyć w szukanie miejsc otwierania i zamykania pozycji własny wysiłek, co nawet jest wskazane, bo w końcu doprowadzi inwestora do budowy własnego, autorskiego systemu handlu 🙂

Piszę wtedy, kiedy mam czas, przedstawiam to, co sam widzę, a wnioski na poziomie ewentualnej strategii i taktyki każdy powinien wyciągnąć sam. Jest to wskazane tym bardziej, że każdy operuje w innym przedziale czasowym i czego innego oczekuje jako miejsca wejścia czy wyjścia z pozycji. Poza tym z prawej strony tego bloga, po przewinięciu treści nieco w dół, jest wyraźnie i jasno napisane, co sądzę o kierowaniu się moimi wpisami w procesie inwestycyjnym i jak widzę swoją odpowiedzialność w tej kwestii. Kto nie czytał, niech to zrobi. W odróżnieniu od wielu „guru inwestycyjnych” podkreślam, że bywam omylny. Jeśli ktoś mimo wszystkiego powyższego i wszelkich moich ostrzeżeń nadal uważa, że koniecznie musi kierować się tym, co tu piszę w swoim procesie inwestycyjnym, to powinien pamiętać, że robi to na własną odpowiedzialność i  odpowiednio do tego dostosować ponoszone ryzyko, zabezpieczając się na wypadek moich pomyłek. Pomyłki te czasami się zdarzały, zdarzają i będą zdarzać, jestem bowiem tylko człowiekiem, a nie Supermanem. To, co napisałem wyżej, wydawało mi się oczywiste i bez pisania, ale jak widać nie jest tak dla wszystkich, a przynajmniej nie dla tego co najmniej jednego trolla, którego głównym zdaje się celem zaglądania na ten blog jest usilna chęć złapania mnie na jakimś błędzie. Uspokoję Cię: na pewno Ci się to jeszcze nie raz uda 🙂 🙂 To tyle tytułem pierwszego wyjaśnienia. Mam nadzieję, że większość Czytelników nie ma mi powyższego tekstu za złe. Uznałem, że od czasu do czasu trzeba przypomnieć takie oczywistości, ale obiecuję, że nieprędko znów napiszę coś takiego, bowiem pisanie takich rzeczy mnie męczy i zabiera sporo radości z zamieszczania tu wpisów.

Wyjaśnienie nr 2:

Co jakiś czas obserwuję fale napływu nowych czytelników, stąd doszedłem do wniosku, że muszę specjalnie dla nich powtórzyć poniższy zapis sprzed 2 lat o trzech reżimach czasowych, w jakich na poziomie dziennym pracują rynki. Dwa z nich są powszechnie znane (liczba sesji i liczba dni kalendarzowych), chodzi o trzeci:

Uwaga techniczna: cyfry na zielono na wykresach to tzw. stopnie słoneczne wg Ganna. Wyjaśnienie dla nie zorientowanych : Gann odkrył 3 mechanizm czasowy (oprócz sesji i dni kalendarzowych), wg którego porusza się rynek – tzw. stopnie słoneczne. Chodzi o kąt Ziemii na orbicie słonecznej w trakcie rocznego obiegu wokół Słońca względem początku układu, który przypada na Równonoc Wiosenną, 21 marca (w tym punkcie mamy 0 i 360 stopni w następnym roku).

Jest z tym określaniem stopni słonecznych pewien drobny kłopot – okrąg to 360 stopni, natomiast Ziemia obiega Słońce przez 365.2522 dni (stąd kalendarz 365 dniowy i co 4 lata rok przestępny 366 dni). Niestety orbita Ziemii wokół Słońca nie jest idealnie kołowa, czego efektem jest m.in. fakt, że pierwsze półrocze kalendarzowe trwa 181 dni, a drugie 184 dni, dlatego też nie da się przypisać do każdego dnia z prostej proporcji, że jest to kolejne 360/365 stopnia kątowego. Niemniej, dla okresów nie przekraczających ok. 90 dni można w miarę bezpiecznie przyjmować, że odległość w stopniach słonecznych między dwoma różnymi momentami czasowymi jest równa ilości dni kalendarzowych między tymi momentami. Jeśli np. odległość czasowa między dwoma ekstremami wynosi 82 dni kalendarzowe, to jest to również ok. 80-81 stopni słonecznych, zależnie od pory roku i tego, czy rok jest przestępny, czy nie.

Jeśli ktoś szuka czegoś darmowego i zarazem dokładniejszego do wyznaczania stopni słonecznych, mogę polecić np. program Gannzilla Artioma Kałasznikowa. To taki kombajn astrologiczny „pod Ganna”. Osobiście nie używam astrologii i nie potrafię powiedzieć nic o jej ewentualnej przydatności dla analizy rynków, dotyczy to także tej astrologii wg Ganna, ale Gannzilla ma wśród wielu swoich funkcji także możliwość określenia stopni słonecznych dla konkretnego dnia i stąd wzięło się moje zainteresowanie tym programem.”

Skoro mamy już dwa powyższe wyjaśnienia za sobą, możemy przejść do właściwej treści dzisiejszego wpisu

Przypadek pierwszy: Złoto

Aby zrozumieć wagę tego, co stało się niedawno, musimy wpierw wrócić do sytuacji sprzed ok. 5 miesięcy:

Jeśli weźmiemy cały ruch od dna z listopada ’22 do maja ’23 (czyli odejmiemy 2072.0 USD/oz – 1618.3 USD/oz) i podzielimy przez pierwszą falę tego ruchu, którą stanowi wzrost z okresu listopad ’22 do lutego ’23 (czyli wzrost od 1618.3 do 1975.2 USD/oz), otrzymujemy wartość 1.271. Co ważne, cały ten wzrost zajął 126 sesji, czyli mamy tu typowe rymowanie (bądź squaring, mówiąc językiem Ganna) czasu z proporcjami cenowymi, kończące ruch w górę, zaczęty 3 listopada 2022.

Przejdźmy do sytuacji obecnej:

Spadek maj – październik br. to 248.5 USD, październikowe odbicie to 196.2 USD. Dzieląc wartość większą przez mniejszą otrzymujemy 1.267 czyli znowu 1.27 w przybliżeniu. Dodajmy, że cały ruch szczyt do szczytu to 127 sesji. Ładne, prawda? 🙂

Coś takiego nazywa się replikacją – rynek powtarza poprzednią konfigurację układu ceny i czasu, najczęściej w nieco zmienionej formule, jak powyżej. Tylko tytułem uzupełnienia, już bez kolejnego wykresu (na wykresie powyżej dość dobrze to widać) dodam, że mamy tu też 2 Kairosy w układzie dziennym, czyli łączenie się ceny danego ekstremum dziennego z czasem trwania ruchu. W obu przypadkach powstały one na stopniach słonecznych, o których mówiło wyjaśnienie drugie. Przypominam – zielone cyfry na wykresie powyżej to właśnie stopnie słoneczne dla konkretnego dnia:

214 – 43 = 171 stopni słonecznych, co się bardzo dobrze rymuje z ceną na szczycie z maja (2072.0 USD/oz)

214 – 193 = 21 stopni słonecznych, co się rymuje w sposób dopuszczalny (różnica plus i minus 2 jednostki jest tu granicą) z odpowiednio 2019.7 USD/oz na październikowym szczycie ale też z 1823.5 USD/oz z październikowego dołka.

Mamy tu też Kairos na wykresie H3 (180 minut) – październikowy wzrost trwał dokładnie 123 świece:

co się bardzo dobrze rymuje z ceną 1823.5 USD/oz w październikowym dnie.

Dlaczego pokazuję te Kairosy, gdy tak naprawdę najważniejsze są tu układy 126/127 dni z proporcjami? Bo same proporcje bez Kairosów to za mało, by móc uznać ruch za prawdopodobnie zakończony. Analogicznie, same Kairosy bez istnienia dodatkowo czegokolwiek innego (proporcje to tylko jedna z kilku możliwości), także nie dowodzą końca ruchu i zazwyczaj wystarczą na wykresie dziennym do wywołania 1 – 5 dniowej korekty, po której następuje kontynuacja ruchu w dotychczasowym kierunku. Dopiero współwystępowanie np. układów proporcji z czasem i Kairosów na wykresie dziennym (lub tygodniowym), wskazane jest, by było wsparte dodatkowo istnieniem Kairosów na wykresach intraday, po których pojawieniu się następuje reakcja rynku (!!! – bez takowej to tylko ładne cyferki!) upoważnia do wstępnego przyjęcia możliwości zmiany dotychczasowego kierunku ruchu.

Z kronikarskiego obowiązku dodam jeszcze tylko, że to pojawiające się powyżej 1.27 wygląda na pochodzące od matematycznie idealnego 1.272 czyli pierwiastka kwadratowego z 1.618 Fibonacciego. Jeśli z kolei spróbujemy określić, jaki zakres wcześniejszych spadków zniósł październikowy rajd na złocie, to otrzymamy wartość 78.9% co jest bardzo bliskie wartości 78.6%, będącej pierwiastkiem kwadratowym ze współczynnika Fibonacciego 0.618.

Te układy na niedawnym szczycie cen złota  znalazłem już w weekend po szczycie z 27 października br., niestety sytuacja czasowa nie pozwoliła mi wtedy zrobić na ten temat wpisu. Robię dopiero dzisiaj.

Interpretację powyższej sytuacji pozwolę sobie zostawić na koniec.

Czas na przypadek nr 2: polski indeks WIG20

Co jakiś czas jestem zasypywany prośbami o analizę bieżącej sytuacji na WIG20. Tydzień temu było to tak natarczywe, że nawet gotów byłem cokolwiek napisać bez znalezienia jakiegokolwiek układu, na szczęście rynek przyszedł mi w sukurs już w poniedziałek i przyniósł dość ciekawy układ. Ale po kolei.

Analizując sytuację WIG20 na początku sierpnia br. (wpis „Będzie dobrze, bo będzie i już”) po lipcowym szczycie, napisałem coś takiego:

 „Czy układy czasu i ceny sugerują tu coś ciekawego? Niespecjalnie. To, co pokazują, jest bardzo niejednoznaczne i nie pozwala dać wysokiego prawdopodobieństwa tezie, że niedawny szczyt na poziomie 2202.30 pkt. to koniec fali wzrostowej, zaczętej w październiku’22, choć nie pozwala też jednoznacznie tego wykluczać.”

Jak się niedawno temu okazało wniosek ten był słuszny, choć prawdę mówiąc gdy na początku października WIG20 spadł poniżej 1900 pkt. męczyła mnie myśl, że coś musiałem przeoczyć na tym szczycie lub, że oto doszło jednak do poważniejszego zwrotu z nieznanej mi przyczyny – w końcu metoda ta nadal ma przed sobą jeszcze sporo do odkrycia. Poniedziałek, 6 listopada br., gdy doszło do niewielkiego przekroczenia lipcowego szczytu, czyli do „połamania” tamtego układu, potwierdził jednak w całości wyrażoną wtedy opinię. Więc co? Połamanie lipcowego szczytu jest równoznaczne z dalszymi wzrostami? To zdaje się tak nie wyglądać….

Oczywiście mamy tu kilka Kairos’ów na poziomie sesji, z których pokazałem wyżej 2 najwyraźniejsze: pierwszy – szczyt z 6 listopada wypadł 158 sesji po dnie z 20 marca br. co się ładnie rymuje z 59 setnymi na tymże właśnie szczycie (uwaga dla czytających mnie tu pierwszy raz: w indeksach giełdowych patrzymy na 2 cyfry na prawo od znaku dziesiętnego oraz na 2 cyfry w lewo od znaku dziesiętnego; to tu pojawia się powiązanie cen w ekstremach z czasem); drugi to Kairos w jednej z form inwersyjnych: 59 setnych minus 38 setnych to 21 setnych, co się dobrze rymuje z faktem, że szczyt z 6 listopada powstał na 22 sesji, licząc od dna z 4 października br.

Na podobnej zasadzie mamy tu kilka Kairosów w układzie tygodniowym, które tylko opiszę, bez wprowadzania wykresu. Kto nie wierzy, może sam sprawdzić, choćby na Tradingview, mającym narzędzie do liczenia świec i czasu. Kairosy te powstały od istotnych, ale nie najistotniejszych ekstremów:

43 tygodnie od szczytu ze stycznia ’23 (1955.44 pkt) – rym z .44

158 tygodni od dna z października ’21 (1496.76) – tu rym do obecnego szczytu, jak w przykładzie powyżej w skali dziennej (2203.59)

302 tygodnie od szczytu ze stycznia 2018 (2650.16) – znowu rym do obecnego szczytu, tym razem do 2 cyfr po lewej stronie znaku dziesiętnego czyli (22)03.(59).

Gdy tak, jak tu, pojawiają się Kairosy w układzie tygodniowym, mamy szansę na dłuższe oddziaływanie potencjalnej zmiany kierunku ruchu. Są tu też Kairosy na wykresach intraday – np. 204 świece (co się rymuje z 2203.59) między szczytami z lipca i listopada na wykresie 180 min jako jeden z kilku występujących, ale jedyny, który tu pokażę:

Wszystko powyżej to karabiny, a te, jak wiadomo, choć istotne, to wojen już nie wygrywają. Czas wreszcie wyciągnąć armatę:

Ten układ jest jasny i prosty – mamy tu rymowankę dni kalendarzowych między lipcowym i listopadowym szczytem, opartą o liczby 98/99 z dodatkową, Kairos’ową inwersją między nimi, również bazującą na liczbie 99.

Czas na interpretację sytuacji.

Układ na złocie jest o wiele mocniejszy, niż ten na WIG20.  Jego moc wynika z przede wszystkim z faktu, że jest replikacją poprzedniego układu sprzed około pół roku. Sam ten układ czasowy nic nie mówi o rozmiarze przewidywanego spadku cen złota, sugerując jedynie, że z racji swej siły, spadek ten powinien być „znaczny” lub „długotrwały” bądź jedno i drugie razem. Z tych technik nie da się odczytać zasięgu przyszłych spadków. Niemniej, jeśli przyjrzymy się notowaniom kontraktu na cenę złota na wykresie tygodniowym w odpowiedniej skali:

możemy zauważyć rysujący się od szczytu z sierpnia 2020 roku kształt zbliżony do trójkąta, rozszerzającego się dołem. Czyżby to miała być ta figura, a owe „znaczne” spadki miały oznaczać zejście ceny poniżej dna z listopada 2022, w okolice powiedzmy 1500 USD/oz? Cóż, w tej chwili to tylko hipoteza, wymagająca potwierdzenia przez dalszy bieg wydarzeń…

Pokazany wyżej układ na WIG20 jest pierwszym od października 2022, o którym mogę w ogóle powiedzieć, że ma potencjał do bycia kończącym wzrosty, zaczęte ponad rok temu. Czy je zakończy? Najpierw szczyt z 6 listopada br. musi się utrzymać – dopiero nieudane wyjście Byków ponad 2203.59 pkt. (czyli zakończone maksymalnie na dokładnie tym samym poziomie; przekroczenie o choćby 0.01 pkt. tej wartości unieważnia cały układ) zwiększy prawdopodobieństwo tego, że wzrosty na WIG20 już się skończyły. Na razie mieliśmy w czwartek, 9.11.23, coś w rodzaju pierwszej próby takiego testu, która ma szansę się kontynuować, jeśli WIG20 podda się oddziaływaniu nastroju po piątkowej sesji z 10.11.23 r. w USA.

Problem z tym układem jest taki, że za chwilę wejdziemy w statystycznie najlepszy miesiąc dla akcji, co związane jest z tzw. rajdem Św. Mikołaja. Rajd ten w okresach wyraźnej hossy zaczynał się często jeszcze przed świętem Thanksgiving w USA (w tym roku to 23.11.23), w latach słabszych początek przypadał dopiero gdzieś na grudzień, a nie występował, bądź występował w formie szczątkowej jako kilkusesyjne odbicie jedynie w ostatnich dniach roku w latach, w których na koniec roku przypadały fazy silnej bessy. Aby powyższy układ utrzymał się pomimo niekorzystnego dlań czynnika sezonowego, powinniśmy zobaczyć spadki jeszcze w listopadzie na tyle silne, by grudniowy rajd św. Mikołaja, który zapewne w jakiejś skali wystąpi, był jedynie kontrującą je korektą. Czy zobaczymy? Dowiemy się wkrótce.

Na koniec istotna rzecz, którą będę w tym tygodniu intensywnie obserwować: zachowanie Nasdaq’a 100 w okolicach szczytu z lipca br. Przypomnę niżej wykres NDX, zamieszczony tu na początku sierpnia br., a potem zacytuję, co wtedy o tej sytuacji pisałem:

„Wzrost, liczony od dna z 13 października ‘22 do szczytu 19 lipca 23 trwał 40 tygodni, co się ładnie rymuje z (104)40 pkt. w dnie z 13 października. O wiele ważniejsze jest to: między szczytem z 22 listopada 2021 a niedawnym z 19 lipca jest 86 tygodni (dokładniej: 86 tygodni i 3 dni) a stosunek niedawnych, 40 tygodniowych wzrostów do wcześniejszych spadków to 86,83%, rymujący się z częściami setnymi (0.86) na szczycie z ’21!!”

I dalej:

„[…] istnieje szansa połamania tego układu, przez co należy rozumieć wzrost indeksu co najmniej o 0.01 pkt ponad maksimum z 19 lipca czyli do wartości 15 932.06 pkt. lub wyżej. W takiej sytuacji NDX powinien co najmniej dotrzeć do poziomu szczytu z listopada ’21, który jest najbliższym, bardzo silnym oporem.”

Piątkowe maksimum NDX nie zawiera w sobie żadnego odwracającego układu ceny i czasu, więc rynek ma potencjał na co najmniej jedną sesję wzrostową (a może więcej?). We wtorek 14.11 podawane są dane inflacji CPI w USA, a w środę, 15.11 – PPI. Te dane mogą się okazać bardzo istotne dla najbliższych dni na rynkach akcji. Gorsze od oczekiwań mogą kazać uznać rynkowi, że FED jeszcze nie skończył z podwyżkami stóp (ostatnio obserwowany rajd zdaje się ma miejsce pod założenie o końcu podwyżek) i wymusić dyskontowanie kolejnej podwyżki w grudniu.

Technicznie Nasdaq 100 ma przed sobą dwa pomniejsze opory, tworzone przez sierpniowe szczyty korekcyjnych rajdów i oczywiście główny, lipcowy szczyt:

Na koniec znowu zacytuję sam siebie z sierpnia br. (OK, wiem, że cytowanie siebie jest niezbyt eleganckie, ale robię to z lenistwa – po prostu nie chce mi się kolejny raz pisać tego samego 🙂 ):

Co oznaczałby fakt potwierdzenia przez rynek układu ceny i czasu na NDX? To akurat proste: ten układ zawiera w sobie wyraźną sugestię, że cały ruch, zaczęty w październiku ’22 jest niczym więcej, jak tylko wzrostową korektą wcześniejszych spadków, znoszącą je o prawie 87%. Konsekwencją tego będzie powrót indeksu NDX w średnim terminie co najmniej do dna z października ’22 lub niżej.”

Ten tydzień ma szanse stać się bardzo interesującym i brzemiennym w skutki dla przyszłości na rynkach akcji.

To tyle ode mnie na dziś.

Szanowny Czytelniku! Jeśli uważasz, że wpis jest tego wart i coś wnosi do Twojej wiedzy o rynkach, możesz mi postawić wirtualną kawę pod poniższym linkiem:

https://buycoffee.to/songmun

Pół dnia słuchałem
jak tęskne jest wołanie
cykad w olszynie

Buson (ze zbioru Natsu yori – sankashachukushu, lato 1766)

Written by songmun

12 listopada 2023 at 16:27

Znów Nasdaq 100 ostrzega

80 Komentarzy

Dziś będzie krócej niż zazwyczaj, bo nie mam czasu na długi wpis.

Przejdźmy od razu do tematu. Ze wszystkich indeksów USA, którym się uważniej przyglądam, znów, podobnie jak w lipcu br., najwyraźniejszy i najlepszy sygnał dał Nasdaq 100 (NDX). O ile wtedy sygnał ten był istotny dla średniego i dłuższego terminu, o czym pisałem tu:

to ten niedawny, z czwartku, 12 października ma znacznie niższą rangę. Powstał na danych dziennych i w stosunkowo krótkim okresie czasu. Ale o tym trochę później. Zacznijmy od ogólnej sytuacji technicznej indeksu NDX. Indeks dotarł do swojej na razie dość krótkiej czasowo linii spadków i odbił się od niej w dół

Czytelnicy zapewne wkrótce spotkają się (jeśli już się nie spotkali) z interpretacjami powyższej sytuacji jako trójkąta i w związku z tym z byczymi prognozami pobicia szczytu. Dla ułatwienia pokazałem dolną niebieską linię, wyjaśniającą o jaki rzekomy trójkąt mi chodzi. Otóż nie jest to trójkąt. Już pobieżny rzut oka na szczyty na czerwonej linii pokazuje jedną cechę, której trójkąty nie mają – linia łącząca szczyty zbyt idealnie przebiega przez wszystkie 3 wierzchołki, w prawdziwych trójkątach tego nie spotkamy, ale ważniejszy jest układ czasowy, który wkrótce pokażę. Na razie rzućmy okiem na krewniaka indeksu czyli indeks szerokiego rynku, Nasdaq Composite (NDQ):

Zwraca uwagę pewna istotna różnica – NDQ jest wyraźnie słabszy od NDX: ostatnie wzrosty nie dotarły do analogicznej linii trendu, ciągniętej po szczytach. Indeks jest wyraźnie słabszy, niż jego kuzyn, NDX, co nie powinno dziwić – Siedmiu Wspaniałych waży w nim mniej, niż w setce najlepszych.

Pora na zależności czasowe dla NDX. Nie będę tu przedstawiać wszystkich Kairos’ów dla indeksu. Jest ich zaskakująco mało, znacznie więcej jest dla kontraktu emini na ten indeks, o symbolu NQ, ale tego instrumentu nie chcę dziś pokazywać:

Co my tu mamy? Oto ostatni wzrost zniósł troszeczkę powyżej 60% spadków, liczonych od lipcowego szczytu do dna z 27 września i zrobił to w czasie 60 sesji. Mało tego: jeśli policzymy różnicę między szczytem z lipca i niedawnym, z 12 października, otrzymamy 598.07 pkt., czyli w przybliżeniu 600, co również nieźle się rymuje ze zniesieniem i ilością sesji między szczytami. Dodam tylko, że praktycznie identyczny układ można znaleźć na kontraktach NQ z drobną różnicą: 61 a nie 60 sesji, ze względu na handel kontraktami w dniu Święta Pracy w USA, dniu wolnym od obrotu akcjami.

Co to oznacza? Koniec korekcyjnych wzrostów, potwierdzony przez następną sesję i spadek co najmniej do okolic niedawnego minimum czyli 14 332 pkt. Czy będzie spadać niżej? W trochę dłuższym terminie jest to wysoce prawdopodobne, skoro przez ponad 2 miesiące NDX nie spróbował połamać lipcowego szczytu. Dlaczego napisałem „w trochę dłuższym terminie”? Bo szczerze mówiąc nie pasuje mi mocny i wyraźny spadek pod 14 300 już teraz, a powód przedstawiam na kolejnych wykresach poniżej:

Oto procent akcji z indeksu S&P500, znajdujący się powyżej swoich średnich 50 sesyjnych. Linia różowa to poziom 90% akcji powyżej swoich średnich, linia zielona – 10%. Daje to podobne informacje o stanie rynku, jak strefy wykupienia i wyprzedania w oscylatorach momentum, np. RSI. Ostatni dołek, z końca września, uformował się już w wyraźnym wyprzedaniu – tylko 6% akcji z indeksu SPX znajdowało się powyżej 50SMA. Niedawne odbicie stosunkowo słabo poprawiło sytuację: zaledwie 32% akcji wzrosło powyżej swych 50SMA, a ostatnie 2 sesje zmniejszyły tę wartość do 25%. Wystarczy kilka sesji podobnych do kończących mijający tydzień i znowu znajdziemy się w strefie wyprzedania na wskaźniku szerokości względnej dla indeksu SPX. Oczywiście, gdyby wkrótce doszło do czegoś w rodzaju krachu lub poważnego, szybkiego obsunięcia się rynku, możemy nagle dostać wartości bliskie 0% na jakiś czas, a sam wskaźnik stałby się chwilowo bezużyteczny, ale w każdym innym przypadku układ ten sygnalizuje stosunkowo niewielki potencjał Niedźwiedzi do sprowadzania rynku w dół.

– A dlaczego piszesz o Nasdaq, a pokazujesz wskaźnik szerokości względnej dla SPX? Ależ proszę bardzo, oto analogiczny wskaźnik szerokości dla  Nasdaq Composite:

Widać, dlaczego 🙂 ? Dobrze, wyjaśnię. Indeks Nasdaq 100 jest zbyt wąski dla stworzenia sensownego wskaźnika szerokości względnej. Z kolei wskaźnik dla szerokiego Nasdaq Composite dość często daje sygnały niezbyt jasne, o dyskusyjnej wartości, zwłaszcza, gdy nie dochodzi do przekroczenia stref wykupienia/wyprzedania. Drogą prób i błędów sprawdziłem, że wskaźnik szerokości względnej dla indeksu SPX daje stosunkowo najlepsze informacje o stanie rynku i perspektywach kontynuacji bieżącego kierunku ruchu w USA.

Skoro już jesteśmy przy indeksie SPX:

Indeks zdaje się przynajmniej na jakąś chwilę „ugrzązł” między swoimi prostymi średnimi: 100 sesyjną czyli 100 SMA(zielona) i 200 sesyjną (brązowa). Niedawny dołek to w praktyce obrona poziomu średniej 200SMA przez Byki ( na kontrakcie emini na indeks SPX mamy faktyczną obronę tej średniej, z dotknięciem jej poziomu), a szczyt na przedostatniej sesji to nieudana próba ataku na średnią 100SMA, zakończona bez zamknięcia luki (ang. „gap”; dla lepszego zobrazowania narysowałem dodatkowo poziomą różową linię na wysokości niedawnego szczytu ).

Moim zdaniem czeka nas teraz na SPX ponowny test średniej 200SMA, gdzie Byki zapewne znów zmobilizują obronę. Czy Niedźwiedzie ją tym razem przełamią? Tak, jeśli właśnie zaczynamy spadki typu krach lub coś podobnie pachnącego, w rodzaju np. kilku sesji spadkowych po ok. -3% każda (na tym etapie mało prawdopodobne, choć możliwe). Nie, jeśli mamy do czynienia z każdą inną sytuacją, także spadkową.

Skłaniam się ku tej drugiej ewentualności, jakoś niezbyt chce mi się wierzyć w wejście rynku w krachopodobny spadek jeszcze przed posiedzeniem FED 31.10 – 1.11 i wynikami wciąż utrzymującej indeksy w USA we względnie dobrym stanie „Wspaniałej Siódemki”:

Natomiast odbicie SPX od średniej 200 SMA i podciąganie w górę w ostatniej dekadzie października, przed posiedzeniem FED, na którym mogą paść oczekiwane przez wielu słowa: „kończymy z podwyżkami” byłoby zachowaniem typowym dla rynków, nie tylko w samym USA. Chcę być tu dobrze zrozumiany: średnia 200SMA raczej pęknie w dość niedługim czasie. Układ czasowy na NDX, pokazany w przywołanym wyżej moim wpisie z początku sierpnia pt. „Będzie dobrze…..” nie pozostawia Bykom wiele miejsca i wymagałby od nich potężnego wysiłku dla jego unieważnienia, na co nie daję im wiele szans. Niemniej wg mnie przełamanie 200SMA na SPX nie powinno nastąpić w perspektywie najbliższych 2-3 tygodni. Co potem, to już będzie zależeć od stylu ponownej obrony tej średniej na S&P500, ku której zdajemy się obecnie iść.

Szanowny Czytelniku! Jeśli uważasz, że wpis jest tego wart i coś wnosi do Twojej wiedzy o rynkach, możesz mi postawić wirtualną kawę pod poniższym linkiem:

https://buycoffee.to/songmun

Hen, tam wysoko
już jest z niebem jesiennym
góra Fuji

Basho (1644-1695)

Written by songmun

15 października 2023 at 10:25

Napisane w Uncategorized

Tagged with , , , , ,

Czarne złoto traci swój blask

10 Komentarzy

Dawno nie przyglądaliśmy się tu ropie naftowej, a dzieją się tam naprawdę ciekawe rzeczy. Będziemy się zajmować kontraktami na gatunek Light Sweet Crude, stanowiący odniesienie bazowe dla gatunków ropy, wydobywanych w USA, ale uzyskane wnioski dotyczą również ropy Brent czy nawet rosyjskiego gatunku Urals, którego cena obecnie jest w pewnym stopniu sztucznie kontrolowana w ramach sankcji na Rosję.  Zaczynajmy.

Ropa naftowa dość wyraźnie ostatnio rosła, aż dotarła do linii trendu spadkowego

łączącej maksimum z marca ’22 na poziomie 130,5 USD/barr i jego nieco późniejszy, czerwcowy test. Na owej linii utworzyła dwuświecową formację o nazwie Zasłona Ciemnej Chmury i przeszła do dość dynamicznych spadków.

Oscylator RSI(14) ostatnio dwukrotnie wszedł do strefy wykupienia, gdzie wypracował lekką dywergencję z ceną, podkreśloną na poniższym wykresie kolorowymi liniami

Tym samym RSI sygnalizował, że ostatni ruch w górę, tuż przed szczytem z 27 września br. na poziomie 95,03 USD/barr charakteryzował się niższą dynamiką względem poprzedzających go wzrostów.

Ruch wzrostowy na rynku ropy był potwierdzany przez analogiczny dynamiczny wzrost cen na rynku Oleju Grzewczego nr 2

Jednak już w drugiej połowie września doszło do pojawienia się dywergencji z ceną ropy: cena ropy wciąż jeszcze rosła, podczas gdy cena oleju po swoim szczycie, zrobionym 14 września, zaczęła już lekko spadać.

Zdecydowanie słabiej niż ropa naftowa zachowywały się hurtowe ceny benzyny bezołowiowej, które co prawda jeszcze w grudniu ’22 zrobiły swój dołek i przeszły do wzrostów:

czym stworzyły wtedy kilkumiesięczną dywergencję z wciąż spadającą do maja br. ceną ropy naftowej, ale zachowanie cen benzyny po tym dnie to w zasadzie szeroka boczna konsolidacja między szczytem z października ’22 (podkreślonym czerwoną linią) a dnem z grudnia ’22. Do tego ceny benzyny ustanowiły swój szczyt jeszcze w sierpniu br. i od tamtego momentu zaczęły wyraźnie spadać, tworząc w ten sposób mocniejszą niż olej grzewczy dywergencję z wrześniowym zachowaniem cen ropy naftowej. Przy okazji: duża luka, widoczna na wykresie cen benzyny w końcówce sierpnia br. to nie gwałtowny spadek ceny, tylko zmiana serii frontowej kontraktów z wrześniowej na październikową. Ten zaczęty w sierpniu ruch spadkowy cen benzyny ma jasne podłoże fundamentalne: wg danych EIA, przeanalizowanych przez Data Trek Research w ostatnich paru tygodniach doszło w USA do wyraźnego spadku popytu na benzynę, w stosunku do średnich wartości miesięcznych z lat 2021-22 z analogicznego czasu:

Cena i popyt na benzynę bezołowiową zdają się nam mówić coś istotnego o kondycji amerykańskiej gospodarki, ale to nie będzie przedmiotem dzisiejszych rozważań.

Sezonowość cen benzyny (tu mierzona sezonowością UGA ETF – instrumentu, ściśle odzwierciedlającego ruch cen kontraktu na benzynę):

Benzyna wykazywała w ciągu ostatnich ponad 20 lat tendencję do tworzenia się dwóch szczytów: na przełomie maja i czerwca oraz gdzieś w połowie października. Szczyt cen już w sierpniu br. jest kolejnym potwierdzeniem słabości  Byków na benzynie

Sezonowość cen oleju grzewczego w ostatnich 20 latach była zdecydowanie prostsza:

Ceny osiągały średnio swój szczyt gdzieś w połowie października, gdy przypada szczyt zakupowy przed sezonem zimowym na półkuli północnej. Tu również tegoroczny szczyt cenowy został osiągnięty zdecydowanie szybciej, co sygnalizuje pewną słabość cenotwórczą Byków na tej substancji ropopochodnej.

Wreszcie sezonowość cen samej ropy naftowej: w ciągu ostatnich 20 lat wykazywała tendencję zbliżoną do zachowań benzyny z 2 szczytami w okolicach przełomu czerwca – lipca i około połowy października, podobnie, jak wspomniane wyżej ropopochodne:

Elementy czasowe w obecnej sytuacji ropy:

Szczyt cen z końcówki września na poziomie 95.03 USD/barr wypadł dokładnie 403 sesje, licząc od szczytu z marca 2022, co się idealnie rymuje z częściami setnymi (.03)

oraz 105 sesji (maksymalne 2 jednostki różnicy w „rymowaniu”), licząc od dna z 3 maja br (63,64 USD/barr). Dość ładny układ Kairos. Ale o wiele ważniejsze jest to, co poniżej:

Wzrost, liczony od 3 maja do 27 września br. trwał 147 dni kalendarzowych i zniósł niemal dokładnie 47 % poprzedzających go spadków (ściślej 46,95%). Taki układ jednoznacznie wskazuje na korekcyjny charakter wzrostów z okresu maj – wrzesień i sugeruje ich zakończenie pod koniec września.

Co ciekawe, wbrew rozpowszechnianym przez część mediów w USA we wrześniu doniesieniom o rosnących brakach paliw i nakręcanym przez nie obawom o jesienny powrót inflacji w związku z mającą niby szybko drożeć ropą, wskutek cięć kwot produkcyjnych przez państwa – producentów, jedna, duża grupa uczestników rynku zupełnie nie dała się na tę narrację nabrać. Mowa tu o tzw. Commercials – komercyjnych uczestnikach handlu na rynku ropy (w odróżnieniu od pozostałych 2 grup, czyli dużych spekulantów oraz drobnych uczestników).

Grupa ta jako całość w sierpniu i wrześniu systematycznie zwiększała swoje zaangażowanie po krótkiej stronie. Commercials prawie nie spekulują na cenach ropy, a przynajmniej nie robią tego w sensie, w jakim my rozumiemy ten termin. W przeważającej większości ich ruchy na rynku wynikają z chęci zabezpieczenia możliwie najkorzystniejszej ceny na oferowany produkt lub z potrzeby nabycia surowca do przerobu po możliwie najniższej cenie.

Tu nie chodzi o to, że komercyjni są netto na krótkiej pozycji – przez większość czasu są, bo część producentów zawsze obawia się spadków i zabezpiecza krótkimi bieżącą cenę „na wszelki wypadek” Chodzi o skalę: takiej ilości krótkich pozycji u komercyjnych nie było od ponad 2 lat i mało tego: cena rosła, a oni powiększali ilość swoich pozycji. Wyraźnie nie wierzyli w trwałość wzrostów….

Wiara Byków we wzrosty oparta była na nadziei, że producenci, zrzeszeni w grupie OPEC+ będą dalej ciąć kwoty produkcji, przypadające na każdego z nich, jak robili to wcześniej w tym roku. Problem polega na tym, że to już nie te czasy, gdy OPEC, nawet w wersji z Rosją, Meksykiem, Kazachstanem, Omanem i drobniejszymi, czyli tzw. OPEC+, był w stanie skutecznie narzucać ograniczenia wydobycia. Jest jeden duży gracz, który gotów jest wykorzystać takie ruchy innych dla swoich celów: Stany Zjednoczone

Już teraz USA dochodzi do poziomu swego rekordowego wydobycia rzędu 13,5 mln baryłek/dzień, a nie jest to 100% możliwości przemysłu wydobywczego tego kraju. Dodajmy do tego częstą skłonność niektórych producentów (np. Rosji) do nie respektowania ustalonych kwot wydobycia, a widzimy, że szanse na dalszy wzrost ceny dzięki kolejnym cięciom kwot produkcyjnych są niewielkie. To dlatego niedawne posiedzenie OPEC+ zakończyło się bez ustaleń nowych cięć. Ten czynnik wraz z kolejnym, w sumie nieznacznym wzrostem zapasów, doprowadził do sporej przeceny w środę 4 października, kontynuowanej w dniu następnym. Byki oczekiwały znaczących spadków zapasów w całym wrześniu, co się nie potwierdziło:

Ten mocny, zeszłotygodniowy ruch cen w dół wyprowadził indeks zmienności OVX (Oil VIX) z kilkuletniego minimum:

W szerszej perspektywie obecny ruch OVX jest prawie niezauważalny, ze względu na skalę zmienności z czasów pandemii, nieporównywalną z niczym, co działo się na rynku ropy w okresie od 1932 roku:

Spróbujmy to wszystko razem jakoś podsumować: sytuacja techniczna wskazuje, że szczyt z końcówki września ma charakter korekcyjny. Układ wibracyjny 47/147 sugeruje, że szczyt na poziomie 95.03 USD/Barr był końcem fali B lub X, jeśli mamy tu podwójny zygzak wg Teorii Fal Elliotta – oznaczenie zależy od tego, jaki charakter mają wg TFE poprzedzające to odbicie spadki.

Nie mam ochoty tracić dużej ilości czasu na ustalenie czy to B czy X, zostawiam to pasjonatom fal. Tu dodatkowo, oprócz wykresu kontynuacyjnego należałoby pracować z wykresem konkretnej serii kontraktu. Dla naszych praktycznych potrzeb powinno wystarczyć, że ten układ oznacza, że w niezbyt odległej przyszłości zapewne zobaczymy test okolic majowego minimum, co uważam za najmniejszy możliwy wymiar kary dla Byków na ropie.

Stali Czytelnicy wiedzą, że w odróżnieniu od większości ekonomistów, jestem człowiekiem głęboko wierzącym w FED 🙂 a zwłaszcza w jego wielokrotnie potwierdzaną zdolność do sprowadzania na USA recesji, jako skutku zbyt ostrej lub zbyt długo utrzymywanej restrykcyjnej polityki monetarnej 🙂 . Jeśli mam w tym rację, to dna cen ropy możemy oczekiwać znacznie poniżej poziomu 63 USD/barr.

Ale uwaga: powiem teraz coś, co być może zaskoczy część Czytelników – od 2020 roku jesteśmy w globalnej, surowcowej hossie, a to, co obecnie dzieje się m.in. na ropie naftowej to po prostu typowa, mocna korekta pierwszej fali wzrostowej na rynkach surowcowych, coś, co Elliottowcy nazywają falą 2. Swoją drogą ładna mi korekta – już w okresie marzec ’22 – maj ’23 zdjęła ponad 50 % ze szczytu, a tymczasem wygląda na to, że będzie jeszcze niżej 🙂 .

Nie będę tu próbował bawić się w bardziej szczegółowe oznaczanie fal, zostawiam to pasjonatom. Zamiast tego pokażę dużo prostszy interpretacyjnie czynnik natury fundamentalnej:

W 2020 roku świat zaczął wychodzenie z długiej fazy niedoinwestowania sektora surowcowego i jesteśmy teraz dopiero na początku drogi normalizowania tej sytuacji. Historia uczy, że szczytu cyklu wzrostowego można spodziewać się dopiero wtedy, gdy „wszyscy” na wyścigi będą inwestować w projekty surowcowe, o coraz bardziej wątpliwej jakości. Do tej sytuacji mamy jeszcze lata.

Szanowny Czytelniku! Jeśli uważasz, że wpis jest tego wart i coś wnosi do Twojej wiedzy o rynkach, możesz mi postawić wirtualną kawę pod poniższym linkiem:

https://buycoffee.to/songmun

Odpływ.
Krab bada podejrzliwie
Ślady stopy.

Rofu?

Written by songmun

8 października 2023 at 21:43

Bykom może nie być słodko (przynajmniej przez jakiś czas).

89 Komentarzy

Dziś będzie krócej. Będzie też czysta analiza techniczna z mojego arsenału, głównie cenowo – czasowa, bez żadnych danych makro i fundamentów, bo inaczej czytelnicy zapomną, co mnie najbardziej interesuje 🙂

Wszystko to tylko dla jednego instrumentu: kontraktu futures dla cukru w międzynarodowym obrocie na ICE czyli dla Sugar no. 11 – SB futures. Zacznijmy od ogólnej sytuacji:

W piątek, 15 września, cukier próbował wybić się ponad szczyt z końcówki kwietnia. Próba ta okazała się być nieudana, w efekcie czego sesja zakończyła się bardzo długim, górnym cieniem.

RSI od pewnego czasu dawał niewielką dywergencję z ruchem kursu (oscylator opadał, a cena rosła).

Przejdźmy do układów ceny i czasu. Na początek dni kalendarzowe:

Szczyt z 15 września (27.59 c/lb) powstał 141 dni kalendarzowych (rymowanka z ceną 27.41 c/lb) od szczytu z 27 kwietnia br. oraz 78 dni kalendarzowych (inwersja różnic na setnych dla 159-81) od dna z 29 czerwca br. Nienajgorsze te Kairosy.

Na wykresie 6 godzinnym (360 min) dostajemy zwrot na 160 świecy, licząc od dna z 29 czerwca:

Co się nieźle rymuje z częściami setnymi ceny 27.59 c/lb (przypomnę: dopuszczalna różnica to plus minus 2 jednostki, czyli dla tego przypadku byłoby to 157-161 świec)

Układ tygodniowy też łapie nie najgorsze rymowanki (squaring out) z 2 historycznymi ekstremami:

ale nie są to bardzo istotne ekstrema, co ma pewne konsekwencje interpretacyjne, o czym później.

Wszystko powyższe jest interesujące, jednak dopiero poniższy wykres to waga ciężka, z istotniejszymi sugestiami co do stanu faktycznego:

Co tu mamy? Między szczytami jest 97 sesji, na które wskazuje w układzie triangulacyjnym stopień słoneczny dla 29 czerwca (zielona cyfra w prostokącie), dnia uformowania się dna 21.81 c/lb. Przypomnienie: stopień słoneczny to kąt na orbicie Ziemii między Wiosenną Równonocą a pozycją w konkretnym dniu. Dodatkowo mamy tu stosunek spadków z okresu kwiecień – czerwiec do fali wzrostowej od tamtego momentu, wynoszący 96,89%. Takie rzeczy nie są przypadkowe, zaręczam, a stali Czytelnicy mogą wskazać kilka podobnych rzeczy, które tu kiedyś pokazywałem i co to potem dało 🙂

Spróbujmy to jakoś połączyć razem i zinterpretować:

Mamy dość duże prawdopodobieństwo, że 15 września rynek cukru nr 11 zakończył falę wzrostów, rozpoczętą 29 czerwca.

Uwaga techniczna: zakończenie fali wzrostów jest tu rozwiązaniem bardziej prawdopodobnym. Rozwiązaniem mniej prawdopodobnym, czego nie należy mylić z niemożliwym, jest względnie szybkie wybicie ceny ponad poziom 27.59 c/lb. Jeśli do tego dojdzie, będzie to sygnał dużej siły Byków, ewentualnie gotowości rynku do pokazania nieco wyżej innego układu, który tym razem zechce on respektować. Dopiero udana obrona szczytu z 15 września przez Niedźwiedzie (czyli nieudany atak na ten szczyt w ramach jego testu lub kilku testów, kończący się maksymalnie na poziomie szczytu z 15.09, a więc na poziomie 27.59 c/lb lub niżej) zbliży prawdopodobieństwo, że 15 września powstał dość istotny szczyt do jedności, choć nadal nie będzie ono równe 1!!! 🙂

Mamy tu pewien dodatkowy problem, raczej nie spotykany poza rynkami futures: nasz szczyt 27.59 c/lb powstał na obecnym kontrakcie frontowym, czyli SBV23 (październikowym). W tej chwili uczestnicy handlu elektronicznego już rozpoczęli przesiadkę na serię marcową – SBH24, która 15 września miała swój szczyt na poziomie 27.79 c/lb ( nawiasem mówiąc, tu również widać rymowankę między setnymi dla ceny – .79, a pokazaną na wykresie powyżej ilością dni od dna z 29 czerwca: 78 dni kalendarzowych; na serii SBH24 rymowanka ta jest w wersji prostej, nie w inwersji).

Seria październikowa będzie w obrocie elektronicznym tylko do 29 września, potem seria marcowa stanie się kontraktem frontowym, a seria październikowa przejdzie do fazy rozliczenia w towarze dla tych, którzy nie zamknęli swoich pozycji. Warunek „nic wyżej ponad 27.59 c/lb, albo układ połamany” po tym terminie przejdzie więc na serię marcową, bo taka jest mechanika obrotu kontraktami na przedmiot naszej dzisiejszej analizy.

Czas na dalsze wnioski. Wspomniałem wcześniej o rymowankach na wykresie tygodniowym i ich znaczeniu w procesie interpretacji: z tego raczej nie wynika zakończenie długoterminowego trendu wzrostowego dla cukru. Podobnie układy na wykresie dziennym – są ładne i dość mocne, ale „nie zapierają dechu w piersiach”, by można je było traktować jako zapowiedź końca wzrostów na bardzo długo. To raczej sugestia dalszego poruszania się rynku w obrębie jakiejś formy korekty płaskiej, zaczętej szczytem z końcówki kwietnia br.

Falowca Elliotta we mnie, którego mimo wysiłków nadal do końca nie wytrzebiłem 🙂 🙂 , kusi perspektywa, że oto jesteśmy po zakończeniu fali B w ramach rozszerzonej korekty płaskiej (przypadek na wykresie po stronie prawej):

I teraz powinniśmy zobaczyć 5 falowe spadki w ramach fali C, które sprowadzą cenę poniżej dna z 29 czerwca (21.81 c/lb), a potem powrót do trendu wzrostowego, ale tak naprawdę to tylko jedna z wielu różnych możliwości, które rynek może zrealizować (oczywiście wszystko pod warunkiem, że mam rację i do połamania układu nie dojdzie). Równie dobrze możemy tu mieć do czynienia z jakimś trójkątem w trakcie formowania się bądź znacznie dłuższą sekwencją ruchów góra – dół niż typowy, pokazany na ostatnim wykresie układ 3-3-5. Po prostu ten trend boczny może okazać się znacznie dłuższy niż się to dziś wydaje zwłaszcza, że rynki surowcowe lubią formować długie trendy boczne. Możliwości rozwoju sytuacji jest tak wiele, że nie należy się tego typu projekcjami specjalnie sugerować, mimo pokus, wynikających z dawnego treningu falowego 🙂 .

Ostatni wykres: Widły Andrewsa, także zdaje się ostrożnie sugerować, że ewentualne spadki, zaczęte szczytem z 15 września to jedynie dalszy ciąg korekty (typu płaskiej?), rozpoczętej szczytem z końca kwietnia ’23 (27.41 c/lb).

Kwietniowy szczyt praktycznie niemal dotknął mediany (środkowej) tych ponad 8 letnich Wideł Andrewsa (Andrews Pitchfork). Andrews uczył, że przy tak silnym trendzie jak ten, widoczny na cukrze przed kwietniem 2023, mediana często podlega co najmniej 2-krotnemu testowi, nim dojdzie do poważniejszej zmiany trendu, co w naszym wypadku oznaczałoby kolejną falę wzrostową, zmierzającą do jej ponownego testu w jakiejś bliżej nieokreślonej przyszłości. Należy jednak pamiętać, że nie jest to mocna tendencja i z samego tylko wykresu Wideł  nie powinno się wyciągać takich wniosków, wymagają one wsparcia czymś więcej. Niemniej taki właśnie obraz wyłania się, jeśli poskładać razem wszystkie, wspomniane wyżej elementy. Czy będzie on prawdziwy? Zobaczymy…

Ostatnie kilka ważnych zdań na koniec: proszę zwrócić uwagę, że piszę całą tę analizę niemalże „na żywo”, zaledwie po uformowaniu się jednej świecy, mogącej oznaczać przynajmniej chwilowe zakończenie wzrostów. Oczywiście dużo bezpieczniej byłoby zrobić ten wpis po nieudanym ataku Byków na piątkowy szczyt 27.59 c/lb. Robię to z pełną świadomością dość sporego ryzyka załamania prognozy, stawianej w tak wczesnym momencie ewentualnej zmiany kierunku ruchu. Po prostu zależy mi na pokazaniu potencjału, tkwiącego w tej metodzie. Pomimo połknięcia dużej ilości literatury na temat różnych aspektów analizy technicznej, nie spotkałem żadnej innej metody, pozwalającej na tak odważne stawianie sprawy na tak wczesnym etapie rozwoju sytuacji. Stali Czytelnicy wiedzą, że stawianie takich wczesnych prognoz zmiany czasem nie wychodzi, czego dowody są w archiwalnych wpisach, niemniej zaryzykuję – w końcu jest to robione „na sucho” 🙂 🙂 , bo jeśli już miałbym tu otwierać krótkie pozycje, to jak Pan Bóg przykazał, najwcześniej po pierwszej załamanej szarży Byków na niedawny szczyt, która dałaby na wykresach jakieś ciekawe układy cenowo – czasowe.

W życiu trzeba mieć zasady, jak rzekł Carl Scheele, odkrywca kwasu azotawego [azotowego(III)]. 🙂 🙂

W tradingu również…

Szanowny Czytelniku. Jeśli uważasz, że wpis jest tego wart i coś wnosi do Twojej wiedzy o rynkach, możesz mi postawić wirtualną kawę pod poniższym linkiem:

https://buycoffee.to/songmun

Różę kwitnącą
Koło drogi
Zjadł mój koń.

Basho (1644-1695)

Written by songmun

16 września 2023 at 18:53

Napisane w Uncategorized

Tagged with , , ,

Imię „Adam” raczej nie brzmi jak „Arthur”

13 Komentarzy

Chyba nietrudno domyślić się, o czym dziś będzie. Trudno, żeby pisać o czymś innym, niż decyzja RPP o obniżeniu stopy procentowej o 75 punktów bazowych (bp), z 6,75% do 6,0%

Nawet popularny serwis Daily Shot, podający informacje i wykresy z gatunku Global Macro z całego świata, zauważył konsekwencje tej decyzji w postaci gwałtownego skoku kursu EUR/PLN

Oczywiście mógłbym całą sprawę skwitować prostym: to polityczne zagranie przedwyborcze, dorzucić do tego jeszcze parę bon motów o utracie niezależności przez bank centralny i zakończyć temat. Takie postawienie sprawy z pewnością spowodowałoby oklaski części czytelników, zwłaszcza tych krytycznie nastawionych do obecnie rządzących, więc mógłbym śmiało oczekiwać przychylnych komentarzy pomimo prostackiego w formie zajęcia się sprawą. Ale to nie w moim stylu – osobiście lubię trochę podrążyć temat w poszukiwaniu głębszego sensu pozornie niezbyt sensownych ruchów.

W pierwszych minutach po przeczytaniu informacji o tej zaskakującej swym rozmiarem obniżce stóp zareagowałem typowo, jak większość: ktoś tu zrobił bardzo kontrowersyjny ruch i prosi się o problemy. Niemal natychmiast nasunęło mi się skojarzenie z Arthurem Burnsem, szefem FED z lat 70-tych, stąd też wziął się tytuł tego wpisu. Dla niezorientowanych: Arthur Burns to jeden z ulubionych chłopców do bicia ekonomistów strony podażowej, człowiek, którego czynią oni (nie bez sporej dozy racji) współwinnym wysokiej inflacji lat 70-tych, ze względu na jego początkową uległość wobec Nixona i wsparcie mocną emisją pieniądza i łagodną polityką monetarną kampanii reelekcji tego prezydenta w 1972 roku. Już po roku, wskutek szoku podażowego, wywołanego przez państwa – producentów ropy naftowej, doprowadziło to do gwałtownego skoku inflacji w USA do 12.6%. Drugim powodem krytyki Burnsa jest fakt, że wzdragał się on przed użyciem silnych środków monetarnych w celu stłumienia inflacji argumentując, że ludziom łatwiej będzie znieść podwyższoną inflację niż wysokie bezrobocie, jako efekt wywołanej użytymi środkami recesji. Burns nie był też przekonany co do skuteczności samodzielnych ruchów FED bez wsparcia przez odpowiednią, antyinflacyjną politykę rządu, co jak dziś wiemy, nie do końca jest prawdą. Naprawdę zdeterminowany bank centralny może samodzielnie stłumić inflację, choć oczywiście zadanie to staje się niewspółmiernie prostsze, gdy jest robione we współdziałaniu z rządem.

Wróćmy do Adama G. i RPP 🙂

RPP nie jest pierwszym ciałem decyzyjnym, zajmującym się polityką monetarną, które podjęło w tym roku decyzję o obniżeniu stóp procentowych. Pionierami były niektóre kraje Ameryki Łacińskiej: jeszcze pod koniec lipca w Chile obniżono główną stopę procentową aż o 100 bp, a na początku sierpnia podobny o ruch, ale o znacznie mniejszej skali, wykonała Brazylia. Umożliwiła to gwałtownie spadająca w  Ameryce Łacińskiej inflacja:

Jest jednak pewna istotna różnica między bankami centralnymi Ameryki Łacińskiej i polską RPP/NBP: tamtejsze banki centralne były również pionierami zaostrzania polityki monetarnej. I tak np. Brazylia podniosła 9 razy stopę procentową, jeszcze nim FED zdecydował się na analogiczny ruch w USA. Tymczasem u nas prezes Glapiński postawił na „bezpieczne poruszanie się w stadzie” – zdecydował się rozpocząć serię podwyżek stóp dopiero wtedy, gdy inne środkowoeuropejskie banki centralne wyprzedziły go w tym względzie.

A więc tak duża obniżka stóp w wykonaniu RPP to błąd? Niekoniecznie. Gdy zacząłem się nad tym trochę głębiej zastanawiać, zauważyłem to, co mi w pierwszej chwili umknęło, a jest bardzo istotne dla ogólnego obrazu polskiej gospodarki: sytuacja w Niemczech. Gospodarka Niemiec od prawie roku „ślizga się” w okolicach stagnacji – 0% wzrostu PKB, rok temu na chwilę spadając pod ten poziom. Sztuka „balansowania na linie” 0% udawała się Niemcom głównie dzięki odbiciu aktywności gospodarczej w usługach. Ale to już przeszłość: wg danych za sierpień ’23, PMI dla niemieckich usług dołączył do mocno dołującego PMI dla przemysłu w tym kraju, przechodząc ze strefy rozwoju (powyżej 50 pkt.) do strefy spadkowej, poniżej tej wartości:

Niemcy najprawdopodobniej właśnie ponownie obsuwają się pod wartość 0% wzrostu PKB (co w twardych, ekonomicznych danych wyjdzie za około kwartał) i tym razem nie jest to spowodowane szokiem cenowym, wywołanym odcięciem od rosyjskich surowców energetycznych, jak w zeszłym roku. Nie jest żadną tajemnicą mocny związek tempa rozwoju polskiego przemysłu z przemysłem niemieckim. Niemcy to najważniejszy dla polskiego przemysłu partner handlowy. Poniższy, pokazywany tu już raz wykres, kończący się w lipcu ’23 ukazuje wyraźną korelację między przemysłami sąsiadów:

A tu aktualizacja obrazu polskiego PMI dla przemysłu za sierpień:

Dodajmy do tego „zaskakujący” spadek tempa wzrostu PKB Polski za drugi kwartał:

Napisałem „zaskakujący”, bo zaskoczył głównie ekonomistów z krótką pamięcią, którzy już zdążyli zapomnieć, że na przełomie lutego i marca 2022 doszło w Polsce do odwrócenia krzywej dochodowości rządowych papierów dłużnych, co jak dotąd jest najlepszym wskaźnikiem wyprzedzającym dla recesji. Jeśli przypomnieć, że dla USA, gdzie dysponujemy najlepszymi statystykami dla tego zjawiska, okres między odwróceniem krzywej a rozpoczęciem recesji to najczęściej 12-18 miesięcy (średnio 15 miesięcy), co pokazuje poniższy wykres od Toma McClellana:

 to spadek ten przestaje być taki zaskakujący i jawi się jako sygnał ostrzegawczy.

Również tzw. cykl dekadowy wskazuje, że mamy podwyższone prawdopodobieństwo rozpoczęcia się w tym roku recesji w Polsce. Lata, kończące na liczby 2 i 3 po 1989 roku były świadkami co najmniej istotnego spowolnienia:

1992 – recesja jako reakcja na szok gospodarczy, wywołany Planem Balcerowicza

2002- silne spowolnienie, praktycznie 0% wzrost gospodarczy, któremu towarzyszył mocny wzrost bezrobocia, wywołany wejściem na rynek pracy wyżu demograficznego z przełomu lat 70/80, co pomimo względnie nie najgorszych wskaźników aktywności ekonomicznej przyczyniło się do fatalnego odbioru społecznego (spora część opisów patologii stosunków pracy w Polsce dotyczy tamtego okresu)

2013 – „recesja techniczna”, wywołana problemami południa Eurozony, stosunkowo płytka dzięki rekordowym transferom pieniężnym z UE

2023 – ?

Dodajmy do tego jeszcze Szwecję w recesji, Holandię z pierwszym kwartałem spadku PKB, podobnie z Italią i już mamy krajobraz, w którym szanse na recesję jeszcze w tym roku także w Polsce są spore, choć na razie wskazują na to tylko tzw. „miękkie parametry”, a nie twarde ekonomiczne dane.

W tej sytuacji zeszłotygodniowy ruch RPP,  niekonwencjonalny w stosunku do tego, czego w takiej sytuacji oczekują ortodoksi (czyli czekanie na twarde dane ekonomiczne bez zmian stóp) , staje się znacznie bardziej zrozumiały.

Spróbujmy trochę zastanowić się nad rynkowymi implikacjami sytuacji. Na pierwszy ogień idą obligacje rządowe RP. Na krótkiej części krzywej rentowności, którą w największym stopniu kontrolują banki centralne, reakcja jest jasna – decyzja RPP wymusza spadek ich rentowności czyli  kupno tychże papierów w odpowiedniej skali. Ciekawiej jest w środkowej partii krzywej i na jej długim końcu, czyli na wykresach rentowności obligacji o zapadalności od 2 do 10 lat, gdzie ruchy banku centralnego nie muszą się automatycznie przekładać na ruchy ich cen.

Wykres rentowności 3 letnich obligacji:

Rentowność 5 letnich obligacji:

Rentowność 7 letnich obligacji:

I na koniec rentowność 10 letnich obligacji rządowych:

Wszędzie podobny obraz: w dniach decyzji RPP i konferencji prasowej Adama Glapińskiego stosunkowo niewielkie ruchy, a w piątek 8 września wyraźny spadek rentowności czyli wzrost cen samych obligacji. Interpretację tej sytuacji zostawimy sobie na koniec.

Rzućmy okiem na waluty. Wpierw para EUR/PLN w wersji tygodniowej:

Mamy tu klasyczną obronę kilkuletniej linii trendu wzrostowego, a po niej wyprowadzony silny ruch w górę. Wykres dzienny pokazuje z jaką siłą Euro mieliśmy do czynienia w zeszłym tygodniu:

RSI(14), nie pokazany na wykresie, osiągnął w czwartek 7.09 wartość 81 pkt.  To bardzo dużo dla rynku Forex, więc jakieś korekcyjne umocnienie Złotemu się należy, ale po takim pokazie siły walut/słabości Złotego prawdopodobnie będzie to tylko krótka konsolidacja, raczej z gatunku płaskich, o niewielkiej rozpiętości, po której EUR/PLN będzie kontynuować wspinaczkę. Zielona linia trendu nie powinna się okazać jakąś trudniejszą przeszkodą i poważniejszej próby zatrzymania marszu EUR/PLN w górę przez Niedźwiedzie oczekiwałbym dopiero gdzieś w strefie 4,66- 4,73 (pomarańczowy prostokąt) gdzie, jak widać na wykresie, kurs przebywał sporą część 2022 roku i początku 2023, więc teoretycznie można oczekiwać większej podaży EUR. Przy okazji mniej więcej w tą strefę wchodzi obecnie od góry różowa linia trendu spadkowego, ciągnięta po zeszłorocznych szczytach.

Na tygodniowym wykresie USD/PLN mamy obronę niezbyt precyzyjnej, 12 letniej linii trendu wzrostowego, a po niej wyprowadzenie imponującego ruchu w górę:

Dzienny RSI(14) również osiągnął stosunkowo rzadko spotykaną dla Forexu wartość 80 pkt, interpretacja tego faktu jest identyczna, jak dla pary EUR/PLN.

Wydaje się, że dla USD/PLN pierwszym miejscem, gdzie można oczekiwać poważniejszej mobilizacji Niedźwiedzi są dopiero okolice 4,50 gdzie mamy poziom, który wcześniej okazał się być miejscem Zmiany Biegunów (czerwona linia) – przełamane wsparcie z 2022 r. stało się oporem dla korekcyjnej nawrotki w lutym 2023. Interpretację sytuacji w szerszej panoramie zostawiam sobie na koniec.

Teraz kwestia wpływu ruchu RPP na rynek polskich akcji. Analizę ograniczę do indeksu WIG20. Podręcznikowo, w (bardzo, bardzo)uproszczonym myśleniu obniżka stóp powinna dla rynku akcji korzystna. Niestety w naszej sytuacji tak nie jest. Zamiast wielu słów wyjaśnień, proponuję spojrzeć na 2 poniższe wykresy: wykres pierwszy przedstawia tygodniowy indeks WIG20 na tle notowań DXY – Dollar Index Futures w wersji odwróconej (skala lewa – umacnianie się DXY odbywa się w dół, a jego osłabianie w górę)

Proszę zwrócić uwagę jak dobrze ruch WIG20 w górę koreluje się z czasokresem słabnięcia USD, a spadki z chwilami umacniania się tej waluty.

To samo, nawet w lepszej wersji, zobaczymy na wykresie WIG20 na tle pary walutowej PLN/USD, odpowiadającej na pytanie: ile centów kosztuje 1 PLN:

Czas najwyższy wszystko to podsumować.

  1. Rynek obligacji rządowych nie wygląda na specjalnie zaskoczony zeszłotygodniowym ruchem RPP. Obligacje w środkowej i długiej części krzywej nie wykonały jakichś gwałtownych ruchów świeżo po komunikacie RPP i konferencji prezesa NBP. Najwyraźniej zdaniem uczestników rynku obniżka stóp o 75 bp, wbrew panikarskim komentarzom niektórych ekonomistów, nie zmienia jakoś poważniej oczekiwanej przez rynek przyszłej ścieżki dezinflacyjnej (czyli Adam to jednak nie Arthur 🙂 🙂 ), a decyzja została chyba odebrana jako oficjalne przyznanie nie wprost przez władze monetarne, że sytuacja gospodarcza Polski gwałtownie się pogarsza, o czym uczestnicy rynku obligacji z grubsza już wiedzieli. Wiedza ta, obok projektowanej dla Polski ścieżki dezinflacyjnej była jednym z 2 fundamentalnych powodów nabywania przez nich obligacji Skarbu Państwa w ciągu ostatnich paru miesięcy.
  2. Uderzenie popytu w waluty w związku z decyzją RPP było naprawdę imponujące. Najprawdopodobniej mieliśmy tu do czynienia z gwałtowną ucieczką z szeroko pojętych polskich aktywów (akcje i obligacje) najbardziej aktywnych uczestników tych rynków – głównie lewarowanych funduszy hedge. Co ciekawe, w rentownościach obligacji tej ucieczki specjalnie nie widać, co wskazywałoby, że opuszczający obligacje aktywni uczestnicy sprzedawali pozycje podmiotom krajowym oraz podmiotom zagranicznym o dłuższej perspektywie inwestycji. Siła popytu plus opisywany przez mnie w poprzednim wpisie układ czasowy, odwracający spadki na DXY w kierunku poważnej ich wzrostowej korekty sugerują, że w perspektywie paru miesięcy możemy zobaczyć mocne testy okolic zeszłorocznych szczytów EUR/PLN i USD/PLN, a być może nawet przełamanie okolic 5 PLN, w którym to rejonie szczyty te się znajdują. Z konferencji prasowej Adama Glapińskiego zdaje się wynikać, że jest on żywotnie zainteresowany osłabieniem Złotego. Brak zwyczajowego w takich razach straszenia spekulantów walutowych przez bank centralny możliwą interwencją walutową wskazuje, że wymuszona na rynku przez RPP deprecjacja PLN  ma być wg niego jednym ze środków, poprawiających konkurencyjność polskiej gospodarki i przeciwdziałających jej słabnięciu. W tej sytuacji dopiero zwrot polityki monetarnej FED o 180 stopni, w kierunku luzowania monetarnego wydaje się być czynnikiem, który może zakończyć osłabianie się PLN.
  3. Ostatnie 2 wykresy (WIG20 na tle USD) jednoznacznie pokazują mocną, odwrotną korelację między indeksem WIG20 a amerykańskim dolarem – średnioterminowe trendy, umacniające USD są jak kotwica, ostro hamująca ruch polskich akcji w górę. Podczas ich trwania indeks WIG20 w najlepszym wypadku porusza się w bok w ramach konsolidacji, ale najczęściej przebywa w trendzie spadkowym. Sytuacja, opisana powyżej w punkcie 2 istotnie zwiększa prawdopodobieństwo, że szczyt WIG20 z lipca br. kończył korekcyjne wzrosty i indeks powrócił do średnioterminowych spadków.
  4. Wg mnie obniżka stóp o 75 bp jest nie tyle błędem natury technicznej (słabnięcie gospodarki i postępujące problemy gospodarek Eurozony ruch ten usprawiedliwiają, choć z punktu widzenia ekonomicznej ortodoksji jest on zbyt wczesny) ile błędem natury komunikacyjnej. Adam Glapiński tak nieszczęśliwie rozegrał sprawę, że zdecydowana większość opinii na jej temat wiąże decyzję RPP z kampanią wyborczą. To bardzo źle, gdy bank centralny podejmuje decyzje monetarne, które wskutek istniejących okoliczności zewnętrznych zdają się mieć czysto polityczne podłoże – cierpi na tym jego autorytet, a ten w pewnych okolicznościach, zazwyczaj kryzysowych, bywa bardzo cennym aktywem. Osobiście rozegrałbym rzecz inaczej: nie przesuwałbym wrześniowego terminu posiedzenia RPP i obniżył na nim stopę procentową o oczekiwaną przez rynek wielkość 25 pb. Jednocześnie przesunąłbym termin październikowego posiedzenia RPP na po wyborach i tam dokonał zdecydowanego cięcia stóp o 75 lub nawet 100 bp, jeśli taka byłaby potrzeba. Jeden miesiąc zwłoki w wykonaniu tak mocnego ruchu to niewiele, a pozwoliłoby to uniknąć niedobrego wrażenia, że decyzja RPP jest odpowiedzią na przedwyborcze zamówienie partii rządzącej.

    Jeśli uważasz, że ten wpis jest tego wart, pod poniższym linkiem możesz mi postawić wirtualną kawę:

     buycoffee.to/songmun

    Taki dzień długi –
    jeden za drugim mija
    w przeszłość daleką…

    Buson (ze zbioru Busonkushu, 1784)

    Written by songmun

    10 września 2023 at 23:14

    Napisane w Uncategorized

    Tagged with , , , , , ,

    In Powell we trust

    37 Komentarzy

    No i już po całym Jackson Hole. W zasadzie było jak zwykle: kto liczył na wyraźne wskazówki ze strony Powella co do przyszłej polityki monetarnej, raczej się zawiódł, choć Powell podobno brzmiał dość jastrzębio. Poza wyjątkowymi sytuacjami, Jackson Hole to nie jest miejsce do dawania jasnych sygnałów co do ewentualnych zmian polityki monetarnej (wyjątkiem był np. zeszły rok, gdy J. Powell jednoznacznie powiedział, że będzie znacznie bardziej uparty, niż się tego po nim spodziewają) Piszę: „podobno”, bo nie słuchałem całości. Czytałem po fakcie kilka ważniejszych cytatów, plus w trakcie przemówienia słuchałem może ze 2 minuty, gdyż jak zwykle w takich razach, bardziej od padających słów interesuje mnie reakcja rynku na nie.

    No to przejdźmy do tej reakcji – dziś skupimy się praktycznie na dolarze, ściślej na DXY.

    Zaraz po skończeniu przemówienia Powella dolar drożał, robiąc swój szczyt intraday trochę po 17-tej czasu polskiego. No i właśnie ten szczyt intraday okazuje się być całkiem ciekawy:

    Bardzo ładny Kairos: 38 dni kalendarzowych i .385 tysięcznych. To nie jedyny Kairos w tym miejscu:

    62 sesje od szczytu (104).615 to też ładny układ. Sam szczyt na 104.615 powstał 60 sesji (co mieści się w przedziale plus minus 2 jednostki od ścisłej wartości .615 dla setnych) od poprzedniego (105.87), więc „cyklistom” też mogłoby się to spodobać.

    DXY przekroczył niedawno swoją bazową (zieloną) linię trendu spadkowego:

    O tym, że linia ta była istotna, przekonuje 2-3 dniowe „zawahanie” kursu na tejże linii, po którym ślad został w kształtach świec:

    Dzienny RSI (14) właśnie zawraca po dotknięciu klasycznej linii wykupienia – 70 pkt w ujęciu jego twórcy, Wellesa Wildera:

    A czulszy, 20 sesyjny Chande Momentum Oscillator pokazuje krótkoterminową dywergencję na swym drugim szczycie w strefie wykupienia powyżej 50 pkt (szczyt oscylatora jest niżej od poprzedniego, podczas, gdy szczyt samego DXY jest wyżej od poprzedniego):

    Mamy więc dość sporo wstępnych sygnałów na szczyt DXY po przemowie Powella – Kairosy są naprawdę niezłe, a wykupienie oscylatorów (które samo w sobie nie jest żadnym sygnałem, jest tylko wskaźnikiem stanu wychylenia w stosunku do bliżej nie sprecyzowanej „normy”!!) jest niezłym usprawiedliwieniem dla zwrotu DXY. Oczywiście potwierdzeniem, że oto zaczęło się, będzie zamknięcie kolejnej lub następnych po niej w nadchodzącym tygodniu sesji wyraźnie poniżej świecy z 25 sierpnia, pod równoczesnym warunkiem nie przekroczenia przez kurs wartości 104.385.

    Zanim przejdziemy do interpretacji sytuacji jeszcze jeden wykres. W poprzednim wpisie stwierdziłem, że nie znalazłem niczego, co wskazywałoby na możliwość, że dołek DXY z 18 lipca br. jest istotnym dnem. Niniejszym prostuję – znalazłem:

    Oto mamy stosunek ostatniej fali spadkowej do całości spadków wynoszący 42,8%; przy jednoczesnym czasokresie spadania, wynoszącym dokładnie co do dnia 42 tygodnie. To znacząco wzmacnia hipotezę, że wspomniane dno DXY jest końcem fali spadkowej, zaczętej 28 września 2022.

    Co z tego wszystkiego wynika? Oto mamy dość poważną szansę, że dolar 25 sierpnia zrobił w miarę istotny szczyt na poziomie, zbliżonym do stanowiącego opór poprzedniego szczytu (104.615) i rozpoczął korektę zaczętych w lipcu br. wzrostów.. Wykres powyżej (ten z 42 tygodniami) pozwala uznać opcję korekty, a nie kolejnej fali spadkowej ku nowym minimom, jako znacznie bardziej prawdopodobną. Wzrosty, zaczęte w lipcu, najprawdopodobniej mają charakter korekty całości spadków, z okresu wrzesień ’22 – lipiec ‘23 i nie powinny doprowadzić do wybicia ponad szczyt z 28 września ’22 (114.745)

    Jeśli wszystko, co w ramach tejże zaczynającej się korekty zrobią Niedźwiedzie, to będzie zejście do pokazanej na wykresach powyżej zielonej linii trendu i przetestowanie jej od góry jeden lub kilka razy, ale bez przełamania w dół, dostaniemy bardzo mocny byczy sygnał na dolarze, sugerujący potencjał na znaczny wzrost. Na dziś uważam jednak zejście pod tę linię za znacznie bardziej prawdopodobne – korekty pierwszej fali wzrostowej, odchodzącej od ważnego dna na ogół są dość głębokie. Głębsza korekta na dolarze to „wiatr w plecy” Byków na wielu instrumentach, skorelowanych negatywnie z USD, przestrzegam jednak przed prostym pomysłem pt.: „Dolar koryguje? Kupujemy bez patrzenia metale szlachetne, bo powinny wobec tego rosnąć.” Metale szlachetne, a zwłaszcza srebro:

    I platyna

    były przez kilka ostatnich sesji intensywnie podciągane w górę w oczekiwaniu na Jackson Hole równocześnie z wzrostami USD i mają już całkiem wyraźny potencjał na cofnięcie, zdejmujące część tych wzrostów, co wkrótce powinno nastąpić. Nawet w przypadku tak mocno odwrotnie skorelowanych ze sobą rynków jak metale szlachetne i USD, korelacja ta nie jest równa 1.0 i jak widać zdarzają się okresy równoczesnego wzrostu obydwu. Niemniej najbliższe 2 – 4 tygodni powinno być sumarycznie korzystne na wszystkich „antydolarach”.

    Wpis powstawał w przerwach między dwoma weekendowymi imprezami rodzinnymi, czego mam nadzieję jednak nie widać za bardzo po końcowej treści. Z drugiej strony liczę, że ten fakt wart jest docenienia i jeśli uważasz, że wpis coś wnosi do Twojego spojrzenia, pod poniższym linkiem możesz Czytelniku postawić mi wirtualną kawę:

    https://buycoffee.to/songmun

    Powrót
    Zarosłą ścieżką –
    Fiołki.

    Bakusui (1720-1783)

    Written by songmun

    27 sierpnia 2023 at 21:56

    Napisane w Uncategorized

    Tagged with , , ,

    Będzie dobrze, bo będzie i już?

    55 Komentarzy

    Na wstępie lojalnie uprzedzam: to prawdopodobnie mój najdłuższy wpis w całej 14 letniej karierze blogowej, więc czytając, uzbrój się w cierpliwość, Szanwony Czytelniku. Na pocieszenie: więcej tak długich wpisów już nie będzie, chcę trochę zmienić formułę tego pisania, ale o tym kiedy indziej, prawdopodobnie w kolejnym wpisie.

    No co za zaskoczenie 😉 ! PMI przemysłu w Eurozonie wygląda bardzo źle:

    szwajcarski przemysłowy PMI wręcz fatalnie:

    a i polski przemysł podąża tym śladem (trudno żeby nie podążał, wobec jego silnych związków z niemieckim przemysłem):

    Do tego Szwecja, często uważana za kraj wyprzedzający sytuację innych gospodarek Europy, jest już w recesji, a Niemcy zdają się być o krok za nią, ku recesji właśnie zdążając (wykres od Andres Steno Larsena):

    Nie wiem, na co liczą fundamentalnie Byki w Instytucjach? FED i inne banki centralne uderzają z każdej możliwej strony w popyt, a najbardziej w ten, pochodzący z wykorzystania kredytu i to, co widzimy powyżej to pierwsze rezultaty tego uderzania. Już wkrótce będą kolejne, gorsze.

    Rozumiem techniczne Byki w Instytucjach, grające w momentum rynków. Jest wzrost, to trzeba się podłączyć i tyle, zyski same się nie zrobią. Im nie płacą za ocenę fundamentów, tylko za wykrywanie większych ruchów w górę i podłączanie się do nich. Ale fundamentalne Byki, zwłaszcza te w europejskich instytucjach? Na przełomie 2022/23 Euro Byki pocieszały się poCovidowym otwarciem Chin, które jak dotąd wygląda marnie. A to ono rok temu wg nich miało ciągnąć za uszy kulejącą aktywność Eurozony i wyprowadzić strefę Euro z lasu, w który już wtedy europejska gospodarka zaczynała wchodzić.

    Teraz nowym fetyszem fundamentalnych Byków jest miękkie lądowanie w USA, czyli: FED robi swoje dalej, ale recesji nie będzie i już! Ewentualnie w wersji bardziej rozbudowanej, z wmontowanym usprawiedliwieniem: nie będzie recesji, bo to FED, a oni są mądrzy i wiedzą jak to zrobić, by recesji nie było. Dość dobrze ten nowy fetysz pokazują statystyki wyszukiwań Google’a dla haseł „recesja” i „miękkie lądowanie”(za Numera Analytics i SoberLook) :

    Pozwolę sobie przypomnieć, że w ciągu ostatnich 60 lat FEDowi miękkie lądowanie wyszło tylko raz: w 1994 roku. I to nie dlatego, że wiedzieli, kiedy się zatrzymać z zaostrzaniem polityki monetarnej, ale ze względu na wybuch kryzysu meksykańskiego peso, który wymusił na Greenspanie szybsze niż zapowiadał zakończenie podwyżek stóp. FED nie jest znany z przeprowadzania miękkich lądowań, ale mocny optymizm po całkiem pokaźnych wzrostach ma swoje prawa – czymś trzeba te wzrosty zracjonalizować, a ludzie bardzo lubią sobie „logicznie” wyjaśnić dlaczego wzrosło, lepiej im się wtedy śpi 🙂

    I nie żebym miał do bankierów centralnych o to jakieś specjalne pretensje, że sobie nie radzą – poziom skomplikowania gospodarki światowej i zachowania jej części składowych jest porównywalny ze skomplikowaniem procesów, dziejących się w ziemskiej atmosferze. Wyobraźmy sobie, że Bóg dał meteorologom na Ziemii możliwość sterowania temperaturą i tylko temperaturą, niczym więcej, jako odpowiednika polityki monetarnej i stóp procentowych w bankach centralnych. Każda z instytucji meteo w rodzaju polskiego IMGW czy angielskiego MetOffice może sterować temperaturą, ale tylko w granicach swojego kraju. Widzicie ten globalny chaos pogodowy, jaki to by tworzyło i problemy z nim związane? Te wszystkie śnieżyce, huragany, susze i powodzie, które by się zintensyfikowały do nieznanych wcześniej rozmiarów? 🙂

    Głównym problemem, z jakim muszą się mierzyć bankierzy centralni oprócz poziomu komplikacji materii, w której operują, jest znaczące opóźnienie między momentem podjęcia decyzji o zmianie polityki monetarnej, a pojawieniem się jej gospodarczych skutków, szacowane na 6 – 12 miesięcy. Nie widząc na bieżąco skutków swoich ruchów łatwo popełnić błąd. Banki centralne opierają się więc w swych działaniach na modelach z przeszłości, ale każdy ekonomista powie Wam, że nie ma 2 identycznych cykli gospodarczych i każdy następny różni się od tych wcześniejszych.

    Banki centralne w roli czegoś więcej niż królewskiej mennicy wymyślono mniej więcej w tym samym czasie, gdy wymyślano Centralnego Planistę, jako remedium na obserwowane nierówności społeczne i nierówności w dostępie do dóbr. Oba pomysły bazowały na milczącym założeniu, że nauka opanuje ręczne sterowanie gospodarką i będzie to dawać lepszy rezultat, niż pozostawienie wszystkiego „nieefektywnemu” rynkowi. Rolą banków centralnych oprócz dostarczania płynności dla zagrożonego systemu bankowego miało być działanie antycykliczne: wspomaganie słabnącego wzrostu i hamowanie przegrzewających się gospodarek, ale jak się tak dobrze przyjrzeć, to od lat im to nie wychodzi, a często zamiast działania antycyklicznego wychodzi im działanie procykliczne, pogłębiające amplitudę wahań gospodarek…

    Dość dygresji, idźmy dalej: okazuje się, że tzw. konsensus analityków przewiduje na 2024 rok rekordowe zyski firm z indeksu S&P500:

    Halo! Czy leci z nami pilot? To co, FED i inne banki centralne walą w popyt równo z każdej możliwej strony, amerykańskie banki komercyjne cały czas zaostrzają warunki kredytowania,

    firmy z S&P500 aktywne w USA i zagranicą, które osiągają ponad 50% przychodu poza USA, już raportują słabnięcie zysków z zagranicy jako jedną z ważniejszych przyczyn obniżania się ich zysków ogółem, ale analitycy nadal nie widzą problemu i ma być kolejny, rekordowy rok na skalę zbliżoną do niedawnych wzrostów zysków?

    „Będzie dobrze, bo będzie i już!” – jak głosił refren jednej z piosenek Kabaretu Olgi Lipińskiej?

    Nawet jeśli mylę się całkowicie i FED uda się miękkie lądowanie, to nie ma zmiłuj – to musi dać w przyszłym roku przynajmniej spłaszczenie krzywej dochodów firm, wszak tzw. miękkie lądowanie to spowolnienie gospodarcze bez wystąpienia recesji. Tymczasem tu mamy prognozę ostrego wzrostu zysków, typową dla dużej, już rozpędzonej hossy…

    I na czym to by się miało opierać, szanowne Byki w instytucjach finansowych? Około 70 % PKB USA generowane jest przez wydatki konsumenta. Ten miał całkiem niezłe oszczędności po pandemii, ale właśnie je prawie że w całości wydał, oczywiście po to, by podtrzymywać aktywność gospodarki i robić dobrze analitykom 😉 (za TD Securities):

    A jeśli amerykański konsument będzie nadal wydawać tę resztkę nadwyżki oszczędności (mierzoną względem stanu przed pandemią) w obecnym tempie, to około września wyda ją w całości:

    Może więc konsumpcja na kredyt, częsta u społeczeństwa w USA, jako motor przyszłych zysków? Zaostrzanie się warunków kredytowania pokazałem już wyżej, tu jego rezultat w postaci gwałtownego spowalniania akcji kredytowej w bankach (wykres od Torstena Sloka z Apollo Mgmt):

    No więc na czym te wasze prognozy są oparte, szanowne fundamentalne Byki w instytucjach finansowych? Bo chyba nie na zwykłym chciejstwie i optymizmie, branym z sufitu?

    Skoro już doszliśmy do kwestii optymizmu… chyba tym właśnie bardzo dużym optymizmem trzeba tłumaczyć to, co się ostatnio działo na rynkach i w głowach fundamentalnych Byków w instytucjach. Zacznijmy od polskiego wskaźnika sentymentu, czyli INI:

    Rekord byczego sentymentu 3 tygodnie temu, trochę to osłabło, ale nadal jest mocno byczo.

    Podobny obraz z USA. Inwestorzy indywidualni wg ankiety AAII osiągnęli rekordowo byczy sentyment w tym roku w okresie 17-21 lipca br.

    Również w tym przypadku byczy sentyment trochę osłabł, ale nadal jest pokaźny. Niemal identyczny obraz sentymentu daje NAAIM Exposure Index , ankieta prowadzona wśród aktywnych zarządzających w USA. Szczyt optymizmu wypadł w ostatnim pełnym tygodniu lipca na poziomie 101.82 pkt:

    Przy okazji widać, jak dobrze sentyment ten koreluje z ruchami indeksu S&P 500. Obecnie sentyment spadł do 78.5 pkt, ale to ciągle sporo:

    Trzeba tu 2 słów wyjaśnienia o specyfice tej ankiety. Każdy ankietowany zarządzający ma podać cyferkę, odzwierciedlającą stopień jego chęci do zaangażowania się w akcje: 0 to siedzenie na gotówce lub brak ruchów, 100 to maksymalne zaangażowanie w długie pozycje bez dźwigni, analogicznie -100 to zaangażowanie w krótkie pozycje, natomiast 200 w przypadku pozycji długich (lub -200 dla krótkich) oznacza, że dany zarządzający chce zaangażować się w pozycje z maksymalnym dopuszczalnym w ankiecie lewarem 2X (oczywiście można deklarować mniejszy lewar niż 200 czy -200) stąd rekordowy w tym roku odczyt 101.82 należy interpretować jako gotowość całkiem sporej grupy zarządzających do „ładowania się pod korek z lewarem”, mówiąc slangowo, a większości do jakiegoś użycia lewara z przedziału 100-200.

    Analogiczny do powyższego stan opisuje wskaźnik sentymentu, używany przez analityków Bank of America:

    Nim przejdziemy do wykresów mojej produkcji, zerknijmy jeszcze na dane z rynku opcji. Ankiety sentymentu ankietami, ale czasem ludzie co innego deklarują, a co innego faktycznie na rynku robią. Tu jednak mamy zgodność stanu deklarowanego (ankiety) z faktycznie podejmowanymi decyzjami. Zachowanie rynku opcyjnego w USA jest kolejnym dobrym przybliżeniem ogólnego nastroju inwestorów, dlatego jeśli tylko widzę gdzieś sensownie przedstawione dane z tego rynku, zawsze porównuję je z danymi z ankiet inwestorskich, szukając ewentualnych różnic.

    Model  przepływu opcyjnego wg MacroCharts wskazuje na wystąpienie w lipcu br. tzw. FOMO, czyli gonitwę „uciekającego” (przynajmniej w głowach inwestorów) rynku:

    Tu z kolei bardzo ciekawe „surowe” dane z rynku opcji sprzed 2 tygodni wg Bloomberga. Oto cena nabycia opcji put na indeks SPX (zyskujących w przypadku spadków tego indeksu) jest najniższa od co najmniej 15 lat!

    Pamiętajmy, że większość opcji put na S&P500 kupują nie drobni spekulanci, ale instytucje w ramach różnego rodzaju strategii zabezpieczających wartość posiadanego portfela akcyjnego. Wniosek? Bardzo duża ilość zarządzających jest przekonana, że teraz kierunek może być już tylko w górę i nie warto obniżać sobie przyszłych( zapewne świetnych 😉 )wyników finansowych kosztami zabezpieczenia portfela. Zauważmy, że przez cały okres wzrostów indeksu w latach 2009 – ‘22 ceny opcji put na SPX były wyższe, niż obecnie….

    Czy w tej sytuacji może jeszcze dziwić fakt, że wg Goldman Sachs w czerwcu i lipcu br. mieliśmy w USA mocne pokrywanie posiadanych krótkich pozycji, na poziomie nie widzianym od 7 lat, z wszelkimi cechami kapitulacji Niedźwiedzi?

    Przejdźmy do wykresów mojej produkcji. Wpierw, w części drugiej mały przegląd niektórych indeksów w Europie wraz z ich bardzo uproszczoną analizą, potem, w części trzeciej, bardziej szczegółowe spojrzenie na wybrane indeksy.

    Przegląd zacznijmy od szwedzkiego OMXS – indeksu giełdy w Sztokholmie w systemie obrotu OMX, bo warto się przyjrzeć indeksowi kraju, który pierwszy w Europie wszedł w recesję :

    Szybka i bardzo uproszczona analiza: mamy przebitą czerwoną linię trendu, podtrzymującą wzrosty i coś, co można by próbować kwalifikować jako RGR czy H&S – głowę z ramionami z zieloną linią szyi. O ile ta głowa z ramionami jest raczej dyskusyjna i nie zdziwi mnie, jeśli okaże się czymś innym, to cały wzór zachowania indeksu od kwietnia br. wygląda na typowo dystrybucyjny, a cały wzrost od dna 3 października ’22 (tak, OMXS zrobił dno przed większością innych indeksów) to raczej korekta spadków, rozpoczętych z początkiem 2022 roku, niż nowa hossa.

    Brytyjski FTSE100 to kolejny, interesujący przypadek.

    Footsie zrobił nowy historyczny szczyt jeszcze w lutym br. i od tego czasu nie uczestniczy poważniej we wzrostach.

    Byki wciąż jeszcze mogą argumentować, że to, co widzimy na wykresie to trójkąt zbieżny w trakcie formowania się (niebieskie, cienkie linie), a ponieważ wejście do figury nastąpiło od dołu, to wg klasycznej AT bardziej prawdopodobne jest wyjście górą z trójkąta zbieżnego. Ta interpretacja sytuacji wymagać będzie oczywiście obrony marcowego i lipcowego dołka przez Byki, a potem wyjścia ponad górną linię.

    Osobiście widzę to inaczej: w lutym FTSE100 przeszedł do słabego trendu spadkowego, który może przyspieszyć wraz z przejściem innych rynków do spadków, ale OK, nie mam mocnych dowodów na poparcie tej tezy, nie pracowałem nad zależnościami czasu i ceny dla FTSE (gdybym zaczął sprawdzać te relacje dla każdego indeksu, który tu pokazuję, stworzenie tego wpisu zajęłoby mi nie 4 dni, a przeszło tydzień; z czegoś musiałem zrezygnować), więc do czasu jednoznacznego opowiedzenia się rynku po stronie Byków lub Niedźwiedzi zawieszam temat FTSE100 z interpretacyjnym niedopowiedzeniem. Niemniej warto Czytelniku byś miał świadomość, że dość istotny europejski indeks od lutego br. w zasadzie nie uczestniczy we wzrostach i ugrzązł w czymś zbliżonym do trendu bocznego.

    Kolejny ciekawy europejski indeks – francuski CAC40

    CAC w kwietniu poprawił swój szczyt sprzed roku, ustanawiając nowy, historyczny rekord dokładnie w 161 tygodniu (pochodna od 1.618), licząc od dna Covidowej paniki w marcu 2020 i od tego czasu tkwi w konsolidacji, z której nie były go w stanie wyrwać niedawne silne wzrosty w USA, co jest lekkim sygnałem ostrzegawczym dla Byków. Sytuacja podobna, jak dla FTSE: Byki wciąż mogą nie bez podstaw twierdzić, że to tylko korekta przed dalszym wzrostem, wszak nie mamy przebicia dołem ani głównej, czerwonej linii trendu, ani nawet dolnej linii zielonych Wideł Andrewsa. O ile dla mnie obecne zachowanie CAC ma charakter dystrybucji przed poważniejszym ruchem w dół, o tyle kwestia przyszłego kierunku ruchu wciąż jest tu otwarta, a mocniejszymi argumentami na wsparcie mojego spojrzenia na CAC40  na razie nie dysponuję.

    Mamy też oczywiście DAX:

    który niedawno, zaledwie 31 lipca, zrobił swój szczyt wszechczasów. Co ciekawe, zrobił ten szczyt w tzw. „schemacie Kiss&Goodbye” – linia trendu, która wcześniej prowadziła wzrosty, wyznaczając swym wsparciem dna korekt, tym razem posłużyła jako opór dla dalszego ruchu indeksu w górę

    W tym samym momencie, co DAX, indeks Eurostoxx 50 pobił maksima z przełomu 2021/22 i ustanowił 16 letni rekord notowań (indeks był trochę wyżej w 2007 roku), po czym szybko się cofnął

    Tu także mamy wstępną sugestię słabnięcia indeksu wg tego, co nauczał Allan Andrews. Wcześniejsze 2 szczyty docierały do mediany (środkowej) linii zielonych Wideł Andrewsa i wchodziły w korektę po jej dotknięciu, obecnie indeks nie dotarł do mediany, co wg Andrewsa sygnalizuje słabnięcie dotychczasowego trendu, choć niekoniecznie musi zaraz oznaczać, że koniec ruchu przypadł na niedawny szczyt. Nie muszę chyba dodawać, że wszystkie powyższe indeksy w okolicach formowania się opisanych wyżej ekstremów miały wyraźne dywergencje na swoich oscylatorach, wskazujące na słabnięcie wzrostowego momentum? Dociekliwych i nie wierzących mi Czytelników zapraszam do samodzielnego sprawdzenia moich słów.

    Po co to wszystko pokazuję? Bo dość dobrze pamiętam rok 2007 i ówczesną, podobną „wędrówkę szczytów”. Wpierw w czerwcu ’07 swój szczyt zrobił francuski CAC40 i polski MWiG40, w lipcu były to np. brytyjski FTSE100, holenderski AEX czy amerykański Russell2000, w październiku ’07 szczyty zrobiły flagowe indeksy w USA i polski WIG20, a w grudniu jako ostatni, mocno przetestował swój lipcowy szczyt omal go nie poprawiając, niemiecki DAX.

    Uważam, że teraz mamy do czynienia z podobnym zjawiskiem na europejskich giełdach.

     Na podstawie obserwacji relacji USD i ruchów cen akcji w czasie niedawnych wzrostów sądzę, że  europejskie indeksy swoją niedawną siłę, połączoną z lekceważeniem widocznego od niemal roku słabnięcia fundamentów europejskich gospodarek zawdzięczają głównie mocnemu osłabieniu USD, które pchnęło amerykańskie fundusze hedge do zagrania w Europie w tzw. walutowy carry trade, czyli: pożycz słabnącą walutę (USD) i kup za nią drożejące aktywa, notowane w drożejącej względem twojej walucie

    Tenże DXY w niedawnym swym dołku wszedł już mocno do strefy wyprzedania na oscylatorze RSI:

    I jeśli to nie był „ten” dołek (nie znalazłem niczego o tym świadczącego w układach czasu i ceny, ale być może kiepsko szukałem 🙂 ), to kolejny ma sporą szansę takowym zostać. A jeśli mam rację co do carry trade w wykonaniu funduszy hedge, to drożenie USD będzie prowokować mocne wyprzedaże akcji na rynkach europejskich.

    Goldman Sachs twierdzi, że w tym roku mieliśmy wyraźne zmniejszanie zaangażowania funduszy hedge na mocno do niedawna przeważanych rynkach w rozwiniętych państwach azjatyckich, co [to już moja interpretacja, nie GS] w połączeniu z rosnącym niedoważaniem rynku amerykańskiego musiało pchnąć większą niż normalnie część pieniędzy funduszy w jedynym sensownym w takim układzie kierunku: do Europy i wymusić zwyżki cen wbrew kulejącym fundamentom:

    Oczywiście także polski rynek, a ściślej indeks WIG20 oraz te mniejsze spółki, które z racji swej płynności są w orbicie zainteresowania zagranicznego kapitału, również na tym skorzystały.

    Skoro dotarliśmy już do tematu polskiego rynku, przyjrzyjmy się trochę dokładniej indeksowi WIG20.

    Indeks dotarł do strefy konsolidacji z okresu listopad ‘21- luty ’22 (czerwony prostokąt), z której wcześniej wpierw wyłamał się górą, by zrobić styczniowy szczyt, będący testem szczytu z października ’21. Później, w związku z zagrożeniem wybuchem wojny rosyjsko – ukraińskiej, w lutym ’22 wyszedł z tej strefy dołem. Obecnie indeks lekko naruszył opór, tworzony przez szczyt z marca ’22 (2187 pkt), by szybko cofnąć się pod ten poziom.

    14 dniowy RSI wskazuje, że dynamika obecnych wzrostów była znacznie niższa, niż tych z okresu październik ’22 – styczeń ‘23

    Czy układy czasu i ceny sugerują tu coś ciekawego? Niespecjalnie. To, co pokazują, jest bardzo niejednoznaczne i nie pozwala dać wysokiego prawdopodobieństwa tezie, że niedawny szczyt na poziomie 2202.30 pkt. to koniec fali wzrostowej, zaczętej w październiku’22, choć nie pozwala też jednoznacznie tego wykluczać.

    Mamy tu dwukrotną replikację liczby 200 (198 sesji to 200 – 2, więc mieści się w dopuszczalnej różnicy jednostek) w liczbie sesji od dna, wynikającej z faktu, że dno z października ’22 wypadło na 200 stopniu słonecznym wg Ganna (czyli 200 stopniach różnicy kątowej między Wiosenną Równonocą a pozycją Ziemii na jej orbicie w dniu październikowego dna, na tym wykresie oznaczone zielonymi cyframi pod 1337 pkt):

    Druga replikacja to 201 dni kalendarzowych między niedawnym, lipcowym szczytem, a szczytem ze stycznia:

    Przy okazji – widać, że te 201 dni kalendarzowych oprócz replikowania wartości z październikowego dna, jeszcze „rymuje się” z (2)202 punktami niedawnego szczytu.

    Problem? To niemal wszystko, co znalazłem. Jest jeszcze ten wykres sprzed miesiąca, zaktualizowany na stan na koniec lipca:

    sugerujący, że lipcowe (lub sierpniowe – w tej konkretnie metodzie węzłów czasowych dopuszczalna jest różnica plus minus jednej jednostki) ekstremum, czymkolwiek będzie, dołkiem czy szczytem, ma szanse być istotnym.

    Widziałem już zmiany kierunku ruchu, sterowane przede wszystkim przez stopnie słoneczne Ganna. Stali Czytelnicy zapewne pamiętają moje wpisy o złocie z 2021 roku, gdzie pokazywałem, jak dokładnie ruchem i jego korektami na złocie sterowały wtedy stopnie słoneczne. Niestety ta zależność dość szybko zniknęła i w 2022 roku rynek złota „wrócił do normy” czyli przeplatanego używania sesji, dni kalendarzowych i stopni słonecznych. Zawsze jednak poważniejszym zmianom kierunku, zapowiadanym na złocie przez stopnie słoneczne, towarzyszyło „coś jeszcze”, jakiś dodatkowy układ powiązań ceny i czasu, a tu brakuje tego czegoś. Więcej napiszę w podsumowaniu. Przejdźmy do flagowych indeksów w USA:

    Dow Jones Industrial Average

    Tu również, podobnie jak na WIG20, mamy reakcję na fakt, że dno z 13 października 2022 powstało w dniu, na który przypadało 200 stopni słonecznych wg Ganna.

    Na SPX inna ciekawostka:

    Spadek od szczytu z 4 stycznia ’22 do 13 października trwał 195 sesji, dokładnie tyle samo trwał wzrost od 13 października do niedawnego szczytu z 26 lipca. Dodatkowo na SPX mamy 84% zniesienie poprzedzających spadków w sytuacji, gdy szczyt ze stycznia 2022 wypadał na 284 stopniu słonecznym Ganna

    DJIA, identycznie jak polski WIG20, na chwilę przekroczył swój opór z kwietnia ’22 (35492 pkt) by szybko się cofnąć pod ten poziom, tymczasem SPX nie uporał się z podobnym oporem, jakim dla tego indeksu jest marcowy (z marca ’22) szczyt na poziomie 4637 pkt

    Oba indeksy, DJIA:

    I S&P 500

    Po osiągnięciu na RSI dużego wykupienia, około 75 pkt. (dość dużo, jak na indeksy) przeszły do spadków. Podobnie jak na WIG20, oba indeksy wałkowałem w przód i w tył, nie znajdując niczego poważniejszego, co bardziej jednoznacznie wspierałoby tezę o końcu wzrostów na lipcowych szczytach na tych indeksach. Wszystkie, pokazane wyżej stwierdzenia i te nie pokazane ze względu na konieczność przedstawienia jeszcze po 3-4 wykresów dla każdego z ww. indeksów, są niejednoznaczne: mogą, ale nie muszą oznaczać zwrotu na lipcowych szczytach.

    Ale… coś w końcu znalazłem i to coś naprawdę bardzo mocnego i jednoznacznego. Na technologicznym Nasdaq 100:

     Wzrost, liczony od dna z 13 października ‘22 do szczytu 19 lipca 23 trwał 40 tygodni, co się ładnie rymuje z (104)40 pkt. w dnie z 13 października. O wiele ważniejsze jest to: między szczytem z 22 listopada 2021 a niedawnym z 19 lipca jest 86 tygodni (dokładniej: 86 tygodni i 3 dni) a stosunek niedawnych, 40 tygodniowych wzrostów do wcześniejszych spadków to 86,83%, rymujący się z częściami setnymi (0.86) na szczycie z ’21!!

    Spróbujmy to wszystko razem poskładać w podsumowaniu:

    – Wchodzimy obecnie w sezonowo najgorszy okres pod względem stóp zwrotu dla rynków akcji (wykres od Sentimentrader):

    Przy bardzo dużym optymizmie tak inwestorów indywidualnych, jak i zarządzających Instytucjami. W niektórych przypadkach (cena opcji put na SPX) możemy wręcz użyć słowa „hurraoptymizm”.

    -W Europie mamy bardzo słabe dane fundamentalne, z tendencją do ich dalszego pogarszania się, w Szwecji już wręcz recesję

    -Część europejskich indeksów (np. FTSE100, CAC40) zrobiła swoje historyczne maksima, bądź szczyty, korygujące wcześniejsze spadki (OMXS) jeszcze w I półroczu ’23 i od tego momentu ma problemy z dalszym marszem w górę, technicznie nie wygląda to najlepiej.

    -Lipcowe szczyty na większości rynków powstały z sygnałami słabnięcia wzrostów, tak na oscylatorach, jak i na czysto technicznym obrazie: np. Kiss&Goodbye na DAX jest tego przykładem – linia, na której dotąd tworzyły się dołki stała się linią, na której powstał lipcowy szczyt.

    – Szczegółowa analiza zależności czasu i ceny dla polskiego indeksu WIG20 i flagowych indeksów w USA dała jedynie bardzo mocny układ dla Nasdaq 100, w pozostałych przypadkach, pomimo wywracania materii godzinami tam i z powrotem, nie byłem stanie niczego jednoznacznego znaleźć, a to co znajdowałem było raczej słabe (w tej sprawie Czytelnik musi uwierzyć mi na słowo). Jak zwykle w takich razach pojawia się pytanie, na które nie potrafię odpowiedzieć: czy to, że niczego większego nie znalazłem, to efekt mojego gapiostwa, niekompletności tej wciąż rozwijającej się metody czy też faktycznego braku poważniejszych układów ceny i czasu, jednoznacznie wskazujących na odwrócenie się kierunku ruchu na dłużej? Najsensowniej przyjąć ten 3 wariant – żadnego takiego układu nie było, jako najbardziej prawdopodobny powód nie znalezienia jednoznacznych układów.

    -To, że to, co znalazłem było względnie słabe nie musi oznaczać, że lipcowe szczyty na indeksach WIG20, DJIA i SPX nie skończyły już wzrostów, zaczętych dnem w październiku. Oznacza to, że takiej ewentualności muszę przypisać względnie niewielkie prawdopodobieństwo, rzędu 30%. Przypisałbym znacznie mniej, gdyby nie bardzo mocny i jednoznaczny układ na Nasdaq 100 (NDX) . Ten układ sugeruje, że NDX z ponad 80% prawdopodobieństwem zakończył wzrosty, zaczęte w październiku 2022 roku. Prawdopodobieństwo to znacząco wzrośnie do bliskiego 100%, jeśli w najbliższej przyszłości będziemy świadkami nieudanych testów lipcowego szczytu (udanych działań obronnych w wykonaniu Niedźwiedzi)

    – Skoro sytuacji na NDX nie przypisuję 100% prawdopodobieństwa zmiany trendu, to znaczy, że istnieje szansa połamania tego układu, przez co należy rozumieć wzrost indeksu co najmniej o 0.01 pkt ponad maksimum z 19 lipca czyli do wartości 15 932.06 pkt. lub wyżej. W takiej sytuacji NDX powinien co najmniej dotrzeć do poziomu szczytu z listopada ’21, który jest najbliższym, bardzo silnym oporem.

    – Co oznaczałby fakt potwierdzenia przez rynek układu ceny i czasu na NDX? To akurat proste: ten układ zawiera w sobie wyraźną sugestię, że cały ruch, zaczęty w październiku ’22 jest niczym więcej, jak tylko wzrostową korektą wcześniejszych spadków, znoszącą je o prawie 87%. Konsekwencją tego będzie powrót indeksu NDX w średnim terminie co najmniej do dna z października ’22 lub niżej. Wiem, że w tej chwili wielu Czytelnikom trudno w to uwierzyć, ze względu na ogólnie panujące bardzo bycze nastroje. Nawiasem mówiąc, z powodu tych nastrojów spodziewam się prób ognistych polemik w komentarzach, jeśli nie czegoś więcej. Ale jeśli widzimy dość dużą i wciąż rosnącą szansę recesji w bliskiej przyszłości, to przestaje to być tak nieprawdopodobne. Statystycznie rzecz biorąc dla indeksu SPX przeciętna bessa, której towarzyszy recesja, znosi prawie 50% (dokładniej to 47%) od szczytu zakończonej hossy, czyli obecnie byłyby to okolice lekko ponad 2500 pkt. NDX reaguje na ogół mocniej – mocniej rośnie, ale też i mocniej spada, niż SPX. Inną konsekwencją będzie to, że również inne indeksy, nie tylko w USA, czekają w średnim terminie mocne spadki, prawdopodobnie co najmniej w okolice dołków z jesieni zeszłego roku. Dotyczy to również WIG20. Trudno oczekiwać dużych spadków NDX i jednocześnie hossy na innych indeksach 🙂

    – Przypisanie lipcowym szczytom indeksów WIG20, SPX czy DJIA ok. 30% prawdopodobieństwa zakończenia hossy należy rozumieć w ten sposób, że na dziś uważam za bardziej prawdopodobne na ww. indeksach niewielkie poprawienie w górę ich szczytów w najbliższej przyszłości, ale w przypadku DJIA i SPX raczej bez przebicia ekstremów ze stycznia 2022, zaś dla WIG20 widziałbym kolejny szczyt pozostający nadal w obszarze pokazanej wyżej konsolidacji (tego czerwonego prostokąta).

    Dlaczego to w ogóle miałoby spadać już teraz, gdy większość widzi rozpędzającą się hossę? O sentymencie, sezonowości i słabnących fundamentach wspomniałem wyżej. Tu zamiast kolejnych 1000 słów przedostatni wykres od Liz Ann Sonders:

    Od jakichś 13 lat rynki w USA w średnim terminie poruszają się zgodnie ze stanem bilansu aktywów FED, rosną, gdy bilans aktywów rośnie i spadają, gdy bilans spada. Nie inaczej jest w tym roku: podskok rynku akcji w USA w okresie maj – lipiec zawdzięczamy opóźnionej reakcji na wpuszczenie w system w marcu – kwietniu dodatkowej płynności, w ramach akcji, stabilizującej system bankowy w związku z problemami banków regionalnych. Rzecz w tym, że FED w lipcu już zdjął z rynku tę dodatkową płynność i stan bilansu aktywów jest najniższy w tym roku! Rynek akcji zawsze reaguje na ruchy płynnościowe z pewnym opóźnieniem, ale oczekiwanie, że tej reakcji nie będzie, byłoby zwykłym chciejstwem.

    Na koniec stałe przypomnienie i ostatni wykres: w świecie, w którym żyjemy, banki centralne pompują świeżą, natlenioną krew tętniczą do gospodarek lub uciskają tętnice, gdy uważają, że natlenionej krwi jest w organizmie zbyt dużo. Dna bessy przypadają więc na momenty, w których FED i inne banki centralne bardzo aktywnie prowadzą luźną politykę monetarną.

    Dno z października ’22 do takowych nie należy.

    Ostatnie zdanie: nigdy nie miałbym odwagi stawiać tak zdecydowanych tez, jak powyżej, bez znajomości systemu Kairos i metod rozpoznawania zmian kierunku ruchu na podstawie układów cen i czasu. Tylko dlatego mam dość odwagi, by przedstawić tu tak daleko idące stwierdzenia.

    Z tym wpisem się mocno napracowałem. Jeśli uważasz, że jest tego wart, pod poniższym linkiem możesz postawić mi kawę:

    https://buycoffee.to/songmun

    Ten dzień deszczowy
    nagle za furtką przeszły
    kwiaty irysu

    Shintoku (ze zbioru Hitotsubashi, 1868)

    Written by songmun

    7 sierpnia 2023 at 07:46